W kukurydzy
Data: 07.11.2019,
Kategorie:
kochankowie,
Oral
natura,
Autor: Katharsis
A więc jestem ja i jesteś Ty. W kukurydzy. Trzymalibyśmy się za ręce, gdyby nie to, że teraz służą nam do odgarniania jej chropowatych liści, które potrafią nieprzyjemnie siekać nas po twarzy. Jakby chciały zmusić nas do odwrotu. Nie ma odwrotu.
Wreszcie znaleźliśmy się wystarczająco daleko od polnej drogi. Tu jest chłodniej, choć gdzieniegdzie wkradają się nieśmiało plamy słonecznego światła. Obracam się: jedna z nich wskazuje mi Twoje usta. Dotykam ich najpierw delikatnie swoimi, czuję, że wargi spierzchły Ci na polnym wietrze. Nie przeszkadza mi to. Po chwili wpijam się mocniej, a Ty odwzajemniasz pocałunek, chuchając czosnkiem z obiadu. Mam Twoją rękę we włosach – w odpowiedzi wkładam swoją w Twoje. Ustępują przed moimi palcami, owijają się wokół nich, zaciskają, zupełnie jakbyś była Meduzą o wężowej fryzurze. Patrzę Ci w oczy i wiem, że nie jesteś. Inaczej już dawno zamieniłbym się w kamień.
Tymczasem Twoja ręka zsuwa się po moich plecach, a moja robi to samo jak jej lustrzane odbicie. W momencie, kiedy stykamy się językami, obie docierają do naszych pośladków. Zahaczam palcem o bluzkę i powoli podwijam ją do góry. Drżysz. Wiem, że masz teraz gęsią skórkę, czuję ją prawie tak, jakbym był Tobą. Gładzę Cię po nagiej skórze, Ty nie pozostajesz mi dłużna. Zaciskasz palce na mojej pupie, drugą ręką dotykając mojego policzka i dając mi tym znać, że idziemy dalej.
Kiedy ściągam Ci t-shirta, zatrzymuje się na chwilę na Twoich piersiach. Dzisiaj nie masz stanika. ...
... Dzisiaj w ogóle nie mamy na sobie bielizny. Nikt nie musiał nikogo o to prosić, przecież to oczywiste. Przypomina mi się, jak parę razy tego dnia ocieraliśmy się już o siebie, zdziwieni, że nie krzeszemy iskier samym dotykiem. To wspomnienie działa na mnie jak afrodyzjak. Przyspieszam ruchy w rytm naszych narastających oddechów. Zaciskam palce na Twojej piersi i pochylam się nad sutkiem, który stwardniał od delikatnych podmuchów wiatru.
Ten sam wiatr sprawia, że zatrzymuję się w pół drogi – szelest. Kroki?... Spoglądam na Ciebie, ale Ty tylko uśmiechasz się z pobłażaniem i przyciskasz mnie do siebie. W kukurydzy każdy słyszy kroki, a nawet jeśli ktoś nas zobaczy, niech patrzy. W tej chwili mamy to gdzieś. Jednocześnie czuję, że "gdzieś" mam też coś innego. Kiedy ja liżę Twoje piersi, pokrywając je stygnącą śliną (na nich również masz już gęsią skórkę), Twoje palce zakradają się do moich jeansów. Zaciskasz je na moich nagich pośladkach, miętosisz, dotykasz owłosionego rowka między nimi. Natychmiast puszczam Twój biust i zajmuję identyczną pozycję po stronie wroga. Patrzymy sobie w oczy, jakby czekając, kto uderzy pierwszy. Nasze brzuchy stykają się ze sobą i mogę przysiąc, że teraz czuję między nimi iskry. Uderzamy jednocześnie.
Tak jak wtedy, kiedy jeszcze w dzieciństwie bawiliśmy się w lekarza, ukryci gdzieś przed wzrokiem dorosłych i przed swoim wstydem, tak i teraz dodajemy szczyptę pieprzu do naszej potrawy. Palce wślizgują się do naszych ciasnych, spoconych dziurek i ...