1. Wagarowicze


    Data: 23.06.2024, Autor: Martysia

    Całe szczęście, że w południe korki na mieście trochę się rozładowują. Dzięki temu powinienem zdążyć na spotkanie mimo tego, że musiałem wstąpić po drodze do domu po zostawione na kuchennym stole dokumenty. Klucz w zamku przeskoczył tylko raz, a to oznaczało, że ktoś jest w domu. Żona wychodziła rano razem ze mną, a więc… „Kuba zrobił sobie wagary” pomyślałem. Pewnie powinienem się wkurzyć, ale ta myśl spowodowała u mnie jedynie wzruszeniem ramionami. Nasz syn był dorosły, za dwa miesiące zdawał maturę, przy tym uczył się nienagannie. Nie było powodów, żeby prawić mu kazania, na które zresztą i tak nie miałem czasu. Czmychnąłem przez przedpokój zabierając z kuchni swoją teczkę i w zasadzie już miałem wychodzić, gdy stwierdziłem, że dobrze jednak byłoby zajrzeć do Kuby i sprawdzić czy wszystko ok. Jego pokój znajdował się na piętrze naszego dwupoziomowego mieszkania. Wchodząc pospiesznie po schodach zdałem sobie sprawę, że u Kuby wszystko ok… nawet bardzo ok.
    
    - jesteś zajebista… o tak… ssij suczko…
    
    Nie ukrywam, poczułem się trochę niezręcznie, choć na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. „Jednak nie będę przeszkadzał” pomyślałem, ale…
    
    - lubisz pieprzyć moje usteczka co ogierze?
    
    Znałem głos kochanki syna, ale nie mogłem skojarzyć, do której z jego koleżanek powinienem go przypisać. Trwało to pewnie kilkanaście sekund, ale zdążyłem poczuć się zażenowany, że wystaję i podsłuchuję tej „rozmowy”. Kiedy po cichu odchodziłem z pokoju Kuby dobiegł moich uszu tylko ...
    ... krótki, wyrwany z kontekstu fragment jego wypowiedzi zawierający frazę z imieniem „Jolka”. Olśniło mnie i totalnie zamurowało. Nie mogłem w to uwierzyć, musiałem…
    
    Delikatnie pchnąłem uchylone drzwi. Sądząc po tym co słyszałem byli sobą bardzo zajęci, miałem nadzieję, że nie zauważą. Uff, łapczywe mlaskanie nie ustało, nie zauważyli. Powoli przesunąłem się zaglądając w głąb pokoju. Nie pomyliłem się, oczywiście, że znałem ten głos. Przez ostatnie trzy lata słyszałem go regularnie co miesiąc, dwa…
    
    Kuba siedział wygodnie na krześle, a obciągała mu klęcząc przed nim pani Jolanta. 38-letnia mężatka… wychowawczyni jego klasy. Mój syn zafundował sobie wagary razem z nauczycielką i bynajmniej nie utrwalali fizyki. Głos ten znałem z wywiadówek…
    
    - moja kolej
    
    Pani Jola doskonale zrozumiała co miał na myśli. Podniosła się, odwróciła do niego tyłem i powoli, ostentacyjnie zdjęła ostatnią część garderoby jaką jeszcze miała na sobie- naprawdę seksowne, białe stringi. Przyjemny widok. Tym przyjemniejszy, że była bardzo atrakcyjną kobietą, którą nie raz rozbierałem wzrokiem na zebraniach. Nie raz też wyobrażałem sobie, że robię to, co teraz zrobił Kuba, to znaczy klękam za jej wypiętym, zgrabnym tyłkiem i dobieram się językiem do jej napalonych dziurek…
    
    - o tak… kurwa… cudownie… jeszcze…
    
    Stękała wniebogłosy a on nie przestawał. Nie przerwał nawet wtedy kiedy rozpalonym ciałem profesorki wstrząsnęły dreszcze potężnego orgazmu. „Moja krew”- uśmiechnąłem się w duchu.
    
    - wiesz na co ...
«12»