1. "M - jak miłość". Historia średnio romantyczna


    Data: 17.11.2019, Autor: osoba

    W ciemnoczerwonej kurtce z kapturem i wypustkami z białego futerka wyglądałaby jak święty Mikołaj albo zabawny, beztroski krasnoludek gdyby nie ta jej mina, lekki grymas twarzy w zagadkowym, ledwie dostrzegalnym uśmiechu, gdyby nie dumnie lekko uniesiona głowa, posągowe piękno. I ta noc; niebieski śnieg oświetlony księżycem, brak kogokolwiek na ulicy prócz nas, dostojny zmrok upiększony światłem ulicznej latarni i błyskiem jej oczu. Żadnego przyspieszonego ruchu ani warg, ani rzęs, ani brwi.
    
    - Chodź, Kaju - zachęcała kładąc mi delikatnie dłoń na ramieniu - zobaczysz świat, jakiego nigdy nie pokaże ci Gerda. Zobaczysz kolebkę światła, poznasz definicję promieni. Uczynię cię ich królem. Księżyc będzie na twoje rozkazy.
    
    Mówiła cicho ważąc przerwy po każdym zdaniu, a jej słowa grzały równomiernie, z umiarem wypełniając stopniowo wszystkie zakamarki ciała, jak ciepło kominka po długotrwałym wyziębieniu.
    
    Oszołomienie nie pozwoliło mi na orientację w jaki sposób znalazłem się przed otwartymi drzwiami windy. Stała w środku z tym swoim tajemniczym, ledwie widocznym uśmiechem zdobiącym piękną twarz.
    
    - Śmiało, Kaju - zachęcała uśmiechem wyciągając dłoń - śmiało, wejdź, to mój powóz, zabiorę cię do światła.
    
    Drzwi windy zamknęły się z dyskretnym szumem.
    
    - Zgaszę światło, przywołam noc na twoje rozkazy, uczynię cię jej królem - szeptała podniecona.
    
    Nie widziałem, w jaki sposób wyłączyła światło, czy ...
    ... winda jechała, czy nie. Czułem, jak ona powoli obsuwa się na kolana. Krew tętniła jak szalona, a bicie werbla serca zagłuszało upojone rozkoszą, ekstatyczne jęki. Poczułem na nosie dotyk miękkiego materiału.
    
    - Czujesz mój zapach? - spytała ciężko dysząc. - To moje majtki. Pasuje ci? Teraz od tyłu mnie weź, rżnij mnie - doszło do mnie znienacka.
    
    Napierała na mnie równomiernie.
    
    - Co ty kurwa robisz? - ocknąłem się zdumiony dochodząc do siebie.
    
    - Ciii, bo woźny usłyszy. Jazda, dopchnij mi, bo jeszcze nie doszłam - syknęła ponaglająco.
    
    - Jaki kurwa woźny do chuja ojca, co tu tak śmierdzi?! Yyyyy... ja pierdole, zesrałaś się, ty świnio jebana, całą windę zaświniłaś! Kurwa, ale wali, ja pierdole, zaraz się uduszę!
    
    - O, jaki pierdolony francuski piesek - ucięła sucho. Pół człowiek pół koń. Chuja ma jak dwuletnie prrr a potem się dziwi, że normalna kobieta popuści. Podwójnie mi za to wybulisz, frajerze.
    
    - Ci kurwa wybulę to się zdziwisz, pierdolona ścierko. W ryj ci mogę zaraz z liścia wybulić jak zechcesz.
    
    - Taaak?! - No jazda, gnoju, uderz! "Woźny" tylko czeka na takich klientów. Chcesz zęby po schodach zbierać?
    
    - Aaaa to TEN "Woźny" tak?! - Pięknie! Niech się dowie, że po boku dajesz i działki nie odprowadzasz, wyjeżdżona szmato podstarzała. Zobaczymy, kto będzie zęby zbierał. Całe nowe spodnie mi kurwa osrała i jeszcze po kasę kikut wyciąga, jebana Rumunka. To się dopiero nazywa tupet! 
«1»