1. Wisienka na torcie


    Data: 01.01.2020, Autor: Indragor

    ... my również się nie odzywaliśmy. Oddając telefon Kryśce, powiedziała:
    
    – Fajne zdjęcia. Przyprowadź ich koniecznie.
    
    Kryśka, spojrzawszy na wyświetlacz komórki, jakby się przestraszyła.
    
    – O jejku, już po osiemnastej, a ja obiecałam, że wrócę najpóźniej o osiemnastej. Muszę lecieć. Zdzwonimy się. – Ostanie słowa były skierowane tylko do Lilki.
    
    Już przy drzwiach wyjściowych Kryśka pociągnęła Lilkę do kuchni i tam panie przez dobrą minutę szeptały do siebie. Czułem się trochę dziwnie, bo miałem nieodparte uczucie, że szepczą o mnie. Korzystając z okazji, rzuciłem okiem przez okno. Mocno padało, na szczęście tylko z rzadka w oddali błyskało się i grzmiało. Mimowolnie skuliłem się na moment. Powrót do domu na piechotę nie będzie w taką pogodę przyjemny. Po pożegnaniu, gdy tylko drzwi za Kryśką się zamknęły, do naszych uszu z klatki schodowej dobiegł dźwięk telefonu.
    
    – Pewnie już się niepokoją, gdzie Kryśka zniknęła – skomentowała Lilka. – Fajna babka, prawda? O swoich dzieciach może mówić godzinami. Dziwne, że o Krzyśku tak mało mówiła, ale sądzę, że przy następnej wizycie nadrobi zaległości.
    
    – To ja też już pójdę – powiedziałem.
    
    – Zostań, nie musisz się spieszyć.
    
    – Na pewno masz jakieś zajęcia, nie chcę ci niepotrzebnie zawracać głowy.
    
    – Jakie zajęcia, dziś już nic nie robię. Zresztą popatrz co dzieje się na dworze, gdzie będziesz się spieszył. Dzieci ci nie płaczą, prawda?
    
    – No prawda.
    
    Wróciliśmy do salonu. Pomogłem Lilce pozbierać zbędne talerze ...
    ... i szklanki, i w oczekiwaniu aż upora się z nimi w kuchni, zająłem się kruszynkami ciasta na moim talerzyku, zerkając na przypadkowy program w telewizji. W tym momencie mogłem liczyć tylko na towarzystwo Ogonki, która popatrywała to na mnie, to na telewizor, w międzyczasie strzygąc uszami w kierunku kuchni, gdy pojawił się jakiś głośniejszy brzęk.
    
    – Może jeszcze coś ci zrobić, kawy, herbaty – zawołała z kuchni Lilka.
    
    – Nie dziękuję, na razie wystarczy – odezwałem się.
    
    Gdy Lilka ponownie doczłapała do pokoju, siadając w fotelu naprzeciwko, zapytałam:
    
    – Mocno boli?
    
    – A wiesz, że już mniej. Posmarowałam przed chwilą znowu żelem, to będzie jeszcze lepiej. Kiepska pogoda – zmieniła temat – zanosi się, że będzie tak do jutra.
    
    – Bez obawy, nie rozpuszczę się – uśmiechnąłem się do Lilki.
    
    – Czemu nie przyjechałeś samochodem? Zapowiadali kiepską pogodę.
    
    – Stoi w warsztacie. Jak niepotrzebny, to działa bez zarzutu – uśmiechnąłem się.
    
    – Prawo Murphy'ego – odwzajemniła uśmiech. – Wiesz co? Co będziesz mókł, zostań u mnie na noc.
    
    Spojrzałem zaskoczony propozycją.
    
    – Co tak patrzysz? Pościelę ci w drugim pokoju, szczoteczkę do zębów zapasową mam, prysznic też możesz wziąć… nawet do domu, będę miała okazję kupić nowy…
    
    Śmieliśmy się przez dobrą chwilę, nawet Ogonka wydawała się rozbawiona.
    
    – To co? – kontynuowała – jak potrzeba to i piżama jakaś się znajdzie.
    
    – Jesteś przygotowana – zauważyłem.
    
    – Przygotowana, nieprzygotowana, w domu zawsze coś się ...
«12...151617...»