W końcu razem (III)
Data: 01.04.2020,
Kategorie:
Klasycznie,
delikatnie,
Autor: ramun
... otwierała się Twoja przepiękna róża, jakże ponętna z tymi nabrzmiałymi i wilgotnymi płatkami odsłaniającymi jej otwarty kielich. U jej zwieńczenia dumnie prężyła się nabrzmiała i jakby nie potrzebująca już ukrycia, przypominająca najcudowniejszą z naturalnych pereł, łechtaczka. Przyciągnąłem Twoje biodra do moich ust i poczułem smak i delikatność Twej kobiecości na moich wargach. Wrażenie jakiego doznałem w połączeniu z rozkoszą jaką dawały Twoje usta, delikatnie masujące moją męskość, spowodowało moje zupełne zatracenie się w rozkoszy. Twoja przyjemność musiała być nie mniejsza bo gdy tylko dotknąłem językiem warg Twojej szparki i objąłem wargami tą dumną perełkę poczułem drżenie Twego ciała i usłyszałem jęk, który pomimo nabrzmiałego penisa wypełniającego Twe usta nie był wcale cichy. Zacząłem ssać Twoją perełkę i wargi myszki, drążyć językiem wejście do tej groty miłości. Poczułem jak zaczyna ono pulsować i próbuje zacisnąć się na moim języku. Zaczęłaś krążyć biodrami ocierając się swoją szparką o moje usta i brodę. W jednej chwili całą twarz miałem wilgotną od jej nektaru. Jednocześnie coraz intensywniej pieściłaś mojego fiuta. To krążyłaś ustami wokół jego kapelusika pieszcząc jednocześnie języczkiem jego krawędź, to znów zaciskając na nim wargi pochłaniałaś go od główki aż po nasadę przesuwając jednocześnie po jego trzonie zaciśniętą dłonią lub masując wiszący pod ...
... nim woreczek. Tak jak twoje ruchy stawały się coraz szybsze i gwałtowniejsze tak i moje usta pieściły Twoją szparkę coraz intensywniej. Pieściłem ją raz czubkiem języka ledwie dotykając, to znów lizałem mocno całą jego szerokością i na całej długości szparki. Ssałem zachłannie jej wargi i wysysałem obficie toczone przez nią soki, które były jak boska ambrozja i niczym nie zastąpiony afrodyzjak. Czułem twarde sutki Twoich piersi ocierające się za każdym ruchem o mój brzuch. Te nasze zmagania nie mogły trwać wiecznie przy takim skumulowaniu doznań.
W pewnym momencie ścisnęłaś mocno udami moją głowę, wygięłaś plecy w pałąk, a Twoje biodra opadły na moje usta w szaleńczych konwulsjach pozbawiając mnie oddechu. Czułem drżenie Twoich ud, bioder i pośladków, a usta wypełniła mi kaskada Twej wilgoci. Jednocześnie mój penis eksplodował gejzerem nasienia tuż przed Twoimi rozchylonymi w okrzyku rozkoszy ustami, zalewając ich wargi i część twarzy. Opadłaś twarzą na moje podbrzusze, objęłaś moją męskość ustami i wyssałaś z niej resztki moich soków, które w jej skurczach próbowały opuścić nabrzmiałe do bólu jądra. Dyszeliśmy ciężko leżąc tak przytuleni do siebie w pozycji bardzo przypominającej magiczną liczbę 69 całując te fragmenty naszych ciał, które mieliśmy w zasięgu ust. W nastającej ciszy myśleliśmy o tym ile rozkoszy może dać sobie dwoje ludzi jeśli nic ich nie ogranicza...