Sanatorium. Marta u chrześniaka (II)
Data: 25.02.2021,
Kategorie:
duży biust,
Brutalny sex
młodszy,
Sex grupowy
pończochy,
Autor: historyczka
Wykąpałam się, założyłam seksowną różową koszulkę do spania i takież, również koronkowe, majteczki. Zamierzałam już iść spać, lecz pomyślałam sobie, że przed pójściem do łóżka, odwiedzę chrześniaka. Ogarnęła mnie olbrzymia ochota, aby dać mu całusa na dobranoc.
Postanowilam nie przebierać się. Założyłam tylko na górę płaszczyk i wsunęłam szpilki. Skonstatowałam, że wyglądam niezwykle seksownie - tak ubrana - jedynie w prześwitującej koszulce pod jesionką, bez bluzki, bez stanika.
"Gdyby mnie dorwał jakiś mężczyzna i odchylił poły płaszczyka, jednoznacznie by mnie ocenił... Bez wątpienia uznałby mnie za dziwkę!" Czułam się niezwykle podniecona, gdy taka przemykałam korytarzem. Starałam się być cichutka, jak myszka, niestety szpilki zdradliwie sygnalizowały okolicy, że jakaś kobietka pomyka nocą.
Moja fantazja pracowała jak szalona. Wyobrażałam sobie, że nagle drogę zagradza mi dyrektor! "Oj, teraz nie tak łatwo bym mu się wymigała! Oj, nie! A już zwłaszcza, gdyby odkrył, że pod płaszczykiem nie posiadam nie tylko bluzeczki, ale nawet spódnicy! Zapewne zaciągnąłby mnie do jakiegoś kantorku... a tam, już on by wiedział jak się za mnie zabrać... wiedziałby... jak się dobrać do mych wdzięków..."
W pokoju Maksa już zgaszono światło.
- Ćśśś... - szepnęłam, by nie budzić sąsiadów.
Maksymilian nie spał. Zapalił lampkę nocną, a ja przysiadłam na łóżku.
- Przyszłam przytulić cię przed snem i dać buziaka na dobranoc!
Uświadomiłam sobie, że wzbudzam zazdrość u ...
... kolegów z pokoju...
- Nie śpię... tak się boję... - Tulił się do mnie młody, jakbym mogła zapewnić mu matczyną ochronę.
Przyciągnęłam go mocno. Jego twarz wylądowała między połami jesionki. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że gówniarz może zobaczyć zbyt dużo, że prześwitująca koszulka nie stanowi przeszkody, by Maksio obejrzał sobie moje piersi...
O dziwo, ta świadomość sprawiła, że zrobiło mi się cieplutko na serduszku.
- Nie bój się, mój słodziaku! Rozmawiałam z chłopakami z twojej bandy... obiecali, że wszystko będzie dobrze.
- Rozmawiałaś z tym gadem! Z Harrym. To gnida! Jak mu powiedziałem, że przyjechałaś, to on mi na to, że "to już my weźmiemy tę milfetkę na warsztat!". Chrzestna! Czy oni ci nic nie zrobili?
No i co ja mu miałam powiedzieć?
- Bądź spokojny... Przecież wiesz, że jestem porządną kobietą...
- Nie, nie jestem spokojny! Bo ty jesteś dla mnie wszystkim! Ważniejsza niż matka! A oni się odgrażali, że zaciągną cię do salonu! Nie zwabili cię aby tam?! Nie wykorzystali?
- No wiesz...? Zwabili...? Przecież wiesz, że ja nie dałabym się zwabić... a zwłaszcza, tym bardziej, wykorzystać...
Kłamałam, choć przed oczami miałam scenę, podczas której klęczałam przed smarkaczami i połykałam ich kuśki. Wywoływało to u mnie duży dyskomfort z powodu dysonansu między tym co mówię, a tym co się zadziało.
- Hmm... - uznałam, że nie ma go co za bardzo oszukiwać - no nie wiem, co to ten salon, ale rozmawiałam z nimi w jakimś magazynie...
- O Boże! ...