MEDYCYNA REDIVIVA
Data: 19.07.2019,
Autor: bieniek
Nie mogłem uwierzyć. Zdałem na medycynę. Marzenia się spełniają. Tabun dziewczyn i chłopaków razem ze mną. Młodzi, zdolni. A ja między nimi, wchodzący w dorosłe życie. Na jednych z pierwszych zajęć poznaliśmy się z Olkiem. Wysoki, wysportowany, wydawał mi się znacznie bardziej dojrzały jak na dziewiętnastolatka. Z paczką kolegów spotkaliśmy się w klubie. Musimy zorganizować inaugurację – powiedział Olek. Jaką, przecież już była? – powiedziałem. Śmiech kolegów pozwolił mi zrozumieć, jak daleko jestem w tyle w dziedzinie studenckiego wtajemniczenia. Skąd mogłem wiedzieć, że tradycją wydziału lekarskiego jest orgietka na cześć udanego egzaminu. I one się zgodzą? – zapytałem. Nie martw się, zobaczysz – odpowiedział Olek. Po dwóch tygodniach dostałem adres. Dom kolegi był imponujący. Ojciec dziennikarz, matka – śpiewaczka operowa, oboje w rozjazdach. Idealne miejsce. Proszę – usłyszałem kobiecy głos w domofonie. Drzwi otworzyła Dominika. Pamiętałem ją z egzaminu, ale teraz była w szpilkach. I to wyłącznie w szpilkach, nie licząc wąskiej, skórzanej bransoletki. No chodź – powiedziała, wpuszczając mnie do środka. W pierwszym pokoju na prawo możesz się przygotować. Półprzytomny z wrażenia zrzuciłem ubranie. Wtedy weszła Dominika, pocałowała mnie, wzięła za rękę i zaprowadziła do salonu. Widok był niesamowity. Dwanaście dziewcząt i jedenastu chłopców zaprzyjaźniało się we wspaniałym, ogromnym wnętrzu. Ja byłem ostatni. Wszyscy zupełnie nadzy, każda dziewczyna w szpilkach, a chłopcy ...
... boso. Nie mogłem oderwać oczu ani uwierzyć, że to nie sen. Kilka par już się pieściło. Dziewczyny były niesamowite. We wszystkich wersjach i kolorach. Blondynki, brunetki, rude, ogolone i nieogolone pod brzuszkiem. Wzwód był nieunikniony. Wtedy przywitał mnie gospodarz. Fajnie? Jeszcze jak! W życiu nie byłem na takiej imprezie. Zapytałem, dlaczego niektóre panny mają we włosach wstążki. To są dziewice – powiedział Olek. Taki sygnał, żeby być delikatnym. Spojrzałem w prawo. Pod ścianą stała w lekkim rozkroku zgrabność o subtelnych rysach, z wstążeczką. Jak masz na imię? Małgosia. Chcesz? Chyba tak. Jej język zatańczył wokół mojego. Nie byłem już wprawdzie prawiczkiem, ale jej śmiałość trochę mnie speszyła. Różowe sutki, różowy srom i trójkącik jasnych włosków łonowych świadczyły, że była naturalną blondynką. Aksamitne piersi twardniały w miarę pieszczot, podczas gdy mój obrany ze skórki penis sztywniał coraz bardziej, głaskany kobiecymi paluszkami. Czy ty...? Nie martw się. Jestem zabezpieczona – powiedziała z uśmiechem klękając. Popatrzyłem w dół. Jak przez mgłę widziałem rytmicznie poruszającą się krótko ostrzyżoną jasną główkę i ramiona. Jeszcze nigdy kobieta nie lizała mojej żołędzi. Kosmos. Wreszcie sam ukląkłem, spojrzałem w piękne, chabrowe oczy i włożyłem język do uchylonych ust. Świat nie istniał. Lizałem młodą piękność, pieszcząc jednocześnie coraz wilgotniejszy srom. Położyliśmy się na miękkim, perskim dywanie. Małgosia odwróciła się, przyjmując pozycję sześć na ...