-
Marta i trener
Data: 08.07.2021, Kategorie: sport, Mamuśki Podglądanie Autor: historyczka
... Delektują się nagimi cyckami! Badają je, jakby to doktor chciał przeprowadzić staranne oględziny. Sprawdzają, jakie są sutki… brodawki… A tymczasem, inna łapa wparowała pod majtki. Buszuje w nich na potęgę, pocierając o wydepilowaną szparkę. - Nie! – krzyknęłam przejęta – zostawcie moją… - i tu urwałam, bo nie wiedziałam jakiego słowa użyć. Jakże podniecała mnie świadomość, że przy moim ukochanym chrześniaku, jego koledzy macają mi cipę… Najpierw jedynie muskali moją szparkę, ale szybko rozbestwili się i zaczęli ją ściskać, gnieść. W końcu wepchnęli w nią palce i zaczęli symulować ruchy frykcyjne! Co za nicponie! Teraz, wzdychając, prosiłam nieustannie by mnie puścili. - Aaaaa… aaaaa… nie… nieeee… błagam… aaaaaaaa… puśćie mnie… Ich sapania mówiły wszystko. Bałam się, czy aby nie przyjdzie im do głowy, żeby zastąpić palce w mojej piczy, innymi narządami… Zwłaszcza, że ich szepty nie wróżyły dobrze… - Pewnie trza jej bolca! Sama się prosi… - Albo parę ładnych bolców! Wyruchajmy ją! Już słyszałam szelest zsuwanych spodenek… bokserek… A na udach poczułam mięsiste twory. Wszystko stało się jasne. Wtem ktoś zaczął tarabanić w drzwi. - Gówniarze! Otwierać! Co się tu tak certolicie. Jak jeden mąż, chłopcy odskoczyli ode mnie. Zapaliło się światło i otworzyły drzwi. Stał w nich mój heros. Pan trener. On mnie wybawi. Sytuacja była zawstydzająca. Gapił się na mnie, gdy poprawiałam majtki i opuszczałam spódnicę. Wkoło mnie, w pewnej ...
... odległości stało kilkunastu chłopców ze sterczącymi penisami, które w pośpiechu chowali w bokserkach. Wśród nich mój chrześniak! Ciekawe czy on też mnie obmacywał… czy tylko masował sobie, podniecony sytuacją? Trener bez zbędnych słów wyciągnął mnie z szatni i zaprowadził do swojego kantorka. Myślałam, że tu będę mogła się oporządzić. Bluzeczka wciąż pozostawała rozpięta… Okazało się, że nic z tych rzeczy! - Damulko… nie zapinaj… tamtych szczawików uszczęśliwiałaś swoimi balonami, a mi chcesz ich poskąpić…?! - Ależ panie trenerze… to te urwisy mnie napastowały… - nie przerywałam zapinania guzików, ale robiłam to bardzo powoli. - He He… Kutasy im sterczały jak sztandary na dzień sportu! A teraz zobaczysz prawdziwy maszt! Zmierzał w moim kierunku powoli, lecz nieubłaganie. Sytuacja rozpalała mnie nie mniej niż jego. Czułam się taka bezbronna przy tym muskularnym atlecie. Wiedziałam, że mój opór nie ma najmniejszych szans powodzenia i to ekscytowało mnie jak sto diabłów. Cofałam się w stronę kozetki. – A więc to na niej zostanę pohańbiona – myślałam. Gdy już nie miałam gdzie zrobić ani kroczku, nabuzowany samiec popchnął mnie i wylądowałam na leżance na plecach. Patrząc z góry, z uśmiechem zdobywcy, wysunął ze spodni swój oręż. Przede mną prężył się okaz niespotykanych rozmiarów. Nie mogłam powstrzymać wyrazów zaskoczenia. - O Jezu! Co za monstrualny taran! Błagam… niech mi pan tego nie robi! Wiedziałam, że już nic go nie powstrzyma przed osiągnięciem ...