Pisałem już kiedyś o tym... (I)
Data: 18.07.2021,
Kategorie:
Zdrada
żona,
Autor: Rudy986
... zapytała, należało dokładnie opowiedzieć co i jak, do tego – jeżeli zaistniała taka możliwość, popozować nago kochankowi (kochance) i spróbować zrobić sobie nagie fotki razem
z nim (lub razem z nią), a także swojemu nowemu partnerowi (partnerce). Do tego, na żądanie drugiej strony, każde z nas miało natychmiast przerwać kontakty (oczywiście seksualne!) ze swoim "dodatkowym" partnerem (partnerką). Liczyliśmy się bowiem
z tym, że możemy nie wytrzymać psychicznie tej nowej sytuacji, w której się znajdziemy.
Bawią mnie te wydumane, rzekomo prawdziwe, historie "kontrolowanej zdrady" opisywane na portalach. Nie mają one nic wspólnego z prawdą, są jedynie "pobożnymi życzeniami" autorów. Życie jest ciekawe i nie do końca przewidywalne, ale nie aż tak "zakręcone" i bardzo "filmowe". To tylko "bajki dla grzecznych dzieci"!
Samo życie napisało nam dodatkowe elementy scenariusza, o których nie mieliśmy wówczas pojęcia. Przypominam – to nie były jeszcze czasy internetu, cyfrowej fotografii, mnogości forów internetowych, na których można poruszyć praktycznie każdy temat... Wtedy nie mówiło się o swingersach, a tylko o "zespole prowokowanej zdrady", trzeba było mocno uważać na otoczenie (mieszkaliśmy w stosunkowo małym mieście), zabezpieczyć się przed niepożądaną ciążą (o nie było takie proste). Szkoda tylko, że nie udało się nam (głównie mojej Lubej) dotrzymać do końca naszej umowy...
Mając moje "błogosławieństwo" moja Luba, nie tracąc zbyt wiele czasu, poszła z Nim do ...
... łóżka. Wykorzystała na to mój pobyt w pracy, sama była na urlopie. On już od dłuższego czasu myślał o tym i proponował nieśmiało jej wspólny seks, ale sytuacja go chyba zaskoczyła. Podczas tego pierwszego razu nie spisał się zbytnio, następny raz (dwa dni później) też był podobno do niczego. Przy tym ich pierwszym razie pojawiłem się stosunkowo szybko w domu, dlatego kochaliśmy się praktycznie godzinę po nim (ja nic o tym nie wiedziałem, że był ktoś przede mną). Nie pamiętam już czy moja Luba zdążyła wziąć prysznic, czy też był to "raz po razie", bez dłuższej przerwy.
Zapomniałem powiedzieć. Ustaliliśmy wraz z Lubą, że po każdym zbliżeniu z innym facetem postara się również tego samego dnia, lub najszybciej jak można, pójść ze mną do łóżka. Powiedziałem bowiem, że jeżeli zajdzie w ciążę (była co prawda zabezpieczona, ale jak wiadomo środki "anty" bywają zawodne), to nie mam zamiaru kombinować kto jest ojcem dziecka – jest ono moje (nasze) i już!
Dopiero przy trzecim ich spotkaniu, kilka dni później, gdy byłem na całodniowej delegacji, On po raz pierwszy doprowadził moją Lubą do orgazmu i sam też miał swoje "pięć minut". Spędzili w łóżku kilka godzin, kochali się kilka razy, zrobił jej fajnego "francuzika", a moja Luba zrobiła mu "jeźdźca", na co nigdy jego żona się nie zdobyła. Pogadali sobie też sporo leżąc w łóżku (co praktycznie nie istniało w jego pożyciu z żoną), mocno się wypieścili, moja Luba obejrzała sobie dokładnie jego fiutka (był po operacji stulejki). On zaś ...