Mała blondyna
Data: 11.09.2021,
Kategorie:
spotkanie,
nieznajomy,
blondynka,
Fantazja
Autor: Suravi
... z nutą strachu w głosie.
- Nie, coś ty, zbyt zmęczony jestem. - uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła ten gest po raz pierwszy tak przyjaźnie i szczerze. – Ale zjedz coś tutaj, bo w domu nic nie mam. Nie gotuję. Wybierz coś sobie. - pokiwała głową sięgnęła po menu, leżące jeszcze na stole i zamówiła schab z ziemniakami i surówkę. Ja dodatkowo poprosiłem o herbaty.
- Ja opowiedziałam co mi się przydarzyło. Teraz twoja kolej. - powiedziała jedząc tak, że aż się jej uszy trzęsły.
- Ach, szkoda mówić, w pracy mam dwie takie zmory, które skutecznie uprzykrzają mi życie. - zacząłem.
- Niech zgadnę, szefa i kolegę? - spytała.
- Wróżką jesteś czy jak? - uśmiechnąłem się. - Tak właśnie ich. Spójrz co debil mi przesłał. - sięgnąłem po telefon, ale zobaczyłem pęknięty ekran. - Nieważne... - złość wróciła.
- Hej hej, nie denerwuj się. Pamiętaj wdech i wydech! - powiedziała uspokajającym tonem. Spojrzałem na jej oczy i podziałało. Jak ręką odjął. Przy okazji zauważyłem, że jedno oko ma błękitne, a drugie lekko szarawe. Uroczo to wyglądało.
- Jesteś śliczną kobietą. - stwierdziłem. Urwała przeżuwanie i spojrzała na mnie badawczo. Zaraz potem zrobiła głupią minę, aż parsknąłem.
- Oczywiście, o ile się nie krzywisz. - dodałem złośliwie, a ona uśmiechnęła się triumfująco.
- Nie lubię komplementów, więc od teraz będę tak chodziła z takim skrzywionym ryjkiem! - i rzeczywiście, wprowadziła groźbę w czyn.
- No to śpisz na przystanku. Papa. - powiedziałem i zacząłem ...
... wstawać, ale spojrzałem na nią i aż mnie serce ścisnęło na widok jej miny. - Ej, ja tylko żartowałem, no coś ty... - dodałem przepraszającym tonem.
- Ja też! - odparła i uśmiechnęła się pokazując zęby.
- Osz ty wredna istoto! Serce mi o mało nie pękło! - rzekłem z wyrzutem.
- Ty zacząłeś! - zaczęliśmy się przekomarzać niczym małe dzieci. Było fantastycznie.
- Właściwie, to ile ty masz lat? - spytałem taktownie niczym beton. Kobiet się o wiek nie pyta, jednak ciekawość prowadzi do piekła.
- Dwadzieścia pięć, a ty? - jej moje pytanie widać nie uraziło.
- Trzydzieści. Dziecinko! - dodałem wrednie. Ona spojrzała na mnie z wysoko uniesionymi brwiami.
- Pff staruch. - odrzekła. Posiedzieliśmy jeszcze tak miło gawędząc, aż w końcu kelner powiedział, że zaraz zamykają. Zbieraliśmy się powoli, a właściciel nerwowo na nas spoglądał. Odprowadził nas do drzwi i gdy tylko przeszliśmy przez próg, życzył nam dobrej nocy, zaprosił ponownie i zamknął lokal.
- Za miłych ludzi to tam nie ma. - stwierdziła Anita.
- Ale dzięki tobie, będę dobrze wspominał ten bar. Przy okazji spójrz na nazwę. „Poznaj teraz”... chwytliwe i adekwatne do naszej sytuacji. - puściłem do niej oko. Przyznała mi rację. Rozmawialiśmy w drodze do auta, rozmawialiśmy w aucie i rozmawialiśmy idąc do mojego domu. Dużo się o niej dowiedziałem. Nie miała męża, nawet narzeczonego czy chłopaka, co przyjąłem z radością. O sobie za dużo nie mówiłem, bo moje życie było nudne jak flaki z olejem, natomiast jej ...