-
Rekompensata, 2.
Data: 13.02.2022, Kategorie: Zdrada Autor: Tomnick
Część 2. Długo rozpamiętywałam to spotkanie. Henryk odwiózł mnie prawie pod blok. Potem szybko pożegnał się i ruszył. Hm, tyle rozmawialiśmy w kawiarni i na spacerze, a ja nawet nie zapytałam go, czy jest żonaty. Zresztą, on też nie pytał o mój stan cywilny. Umówiliśmy się, że w poniedziałki i czwartki może o godzinie 18. zaglądać do kawiarni. Jeżeli będę, to znaczy, że czekam na spotkanie i mam czas. Nawet, gdybym siedziała z jakąś koleżanką. Uśmiechnął się nieznacznie, pokiwał głową i dał mi swój numer telefonu. Prosił, ale nie zgodziłam się podać mu swojego numeru. Kiedy spojrzał na mnie ze zdziwieniem, zapewniłam, że jeszcze spotkamy się. Chyba go nie przekonałam. * – Cześć, gdzie jesteś? – Cześć. Nooo, w pracy. Miło, że dzwonisz... A, ten, hm... Stało się coś? – Być może – uśmiechnęłam się. – Masz ochotę na spotkanie? Chwila milczenia. Chyba przeszedł w inne miejsce. – Tak, proszę pani. Zgadza się, wszystko zgodnie z ustaleniami. Byłam zaskoczona. Mówił innym, oficjalnym tonem. I chyba nie do mnie. Czekałam. – Oczywiście, bez zgody zleceniodawcy niczego nie zmienię. Dobrze, mogę podjechać i pokazać kosztorys. I plany. A może pani zechce przyjechać do nas? Pracujemy do godziny 16. (…) No, dobrze. W takim razie będę dzisiaj. (…). To proszę teraz podać, o której miałbym przyjechać? W porę zorientowałam się, że to pytanie było skierowane do mnie. – Bądź tak, jak poprzednio: o 18. Zaczekam przed kawiarnią. Na skwerze będę siedziała na ...
... ławeczce. Zadzwoniłam kwadrans przed 18. i dowiedziałam się, że właśnie parkuje. – Gdzie stoisz? Podał nazwę ulicy. – Dobrze, zaczekaj, zaraz podejdę – rozłączyłam się. Podeszłam, przywitaliśmy się krótkim „cześć”, wsiadłam i odjechaliśmy. W trakcie jazdy doszliśmy do wniosku, że spotykanie się w centrum miasta nie jest najlepszym pomysłem. – Przepraszam, ale w biurze akurat pojawiła się żona, więc musiałem jakoś wybrnąć. Skoro zadzwoniłaś, to przypuszczałem, że dzisiaj chcesz się spotkać – wyjaśnił. Uzgodniliśmy, że będę podjeżdżała w kierunku centrum trzy przystanki i tam, na parkingu biurowca, będę wsiadała do jego samochodu. * Dojechaliśmy do ‘naszego’ lasu i tą samą trasą poszliśmy na spacer. Heniek zabrał małą torbę. Pogoda nadal była upalna, więc sama zaproponowałam, żebyśmy poszli w kierunku jeziora. Byłam w klapkach na szpilce, ale zdjęłam. Już wcześniej tak chciałam zrobić. Szliśmy w wodzie po kostki. – Co, może tym razem dasz się namówić na kąpiel? Nie będziesz się bać? – uśmiechał się, a jego głos brzmiał nieco przekornie. Rozejrzałam się. Nikogo nie dostrzegłam. Nic dziwnego, dookoła nie było żadnych domów. Te zaczynały się znacznie dalej. Małe osiedle, które dynamicznie rozrastało się. Z dobrym dojazdem do miasta. Zamożni mieszczanie przenosili się „na przedmieścia”. – Dobrze! Mogę się wykąpać – zdecydowałam się. Uśmiechnął się, wskazał na pobliskie drzewa. Podeszliśmy tam i szybko rozebraliśmy się. Heniek patrzył na mnie. Nie ...