Mikołaj. Sen Marty
Data: 31.05.2022,
Kategorie:
mikołaj,
pończochy,
nauczycielka,
sen,
Fantazja
Autor: historyczka
Przyśniło mi się, że odwiedził mnie Mikołaj, potężny chłop, który wdarł się do mnie przez komin.
- Przeszorowałem ci komin! - rzekł tubalnie, lubieżnie spoglądając i uśmiechając się z dwuznaczności tego co rzekł.
Stał przy kominku, przy którym suszyły się zwisające dwie pończochy - jedna czerwona, druga czarna - para od kabaretek. Obie - wstyd się przyznać - typowo "dziwkarskie". Aż usiadłam na łóżku z wrażenia. Niesforna spódniczka wykorzystała to, by się nieco podwinąć, ukazując pończoszki... Zorientowałam się jak seksownie jestem ubrana. Idealnie na mikołajki. Czerwone szpileczki, czerwona spódnica, a pończochy i bluzka - białe.
- A czy byłaś grzeczną dziewczynką?! – tubalnie, znowu mentorskim tonem, grzmiał, świdrując sprośnymi oczkami.
- Ach… Jam cnotliwa panna…
- Pewnie grzeszyłaś! Nie uchroniłaś swej czci niewieściej i cnoty... I dałaś jakiemuś chłopakowi!?
- Nnno takkk... Niestety... nie uchroniłam swojej czci...
- A zatem rózga! - był bezlitosny – podkasaj kieckę do góry!
Posłusznie wypięłam się i zadarłam spódnicę wysoko.
- Jeszcze wyżej! - zakomenderował tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Czułam, że chcę być bardzo uległa... Że bardzo tego chcę.
Zarzuciłam spódnicę powyżej pupy. Wyjątkowo skąpe stringi, z białej koronki, nie osłaniały jej zbytnio...
Głośny świst poinformował o siarczystym razie.
- Auuaaa! Boli... - płaczliwym głosem demonstrowałam swą bezradność.
Kolejny świst.
- Ach! Auuuuuć!
Masowałam wypiętą pupę ...
... prowokacyjnie.
Rózga upadła na podłogę. W jej miejsce nastąpił zamaszysty klaps.
- Auuuuu! Moja biedna pupa... - biadoliłam.
- Sprawdźmy, jaka biedna...
Zaczął ją masować, ale tylko chwilę, wnet począł brutalnie macać.
- Ale duże dupsko! Pewnie po to, żeby dobrze amortyzowało podczas grzmocenia!
Ściskał tyłek jak w imadle. Jego palec zawędrował już do szparki.
- A jaka ciasna ta twoja piczka!
Sapał.
- Za jednym zamachem sprawdzimy amortyzację pupy i poradzę coś na tą ciasnotę.
Moje protesty na nic się nie zdały. Ciężki pastorał Mikołaja wylądował w mojej delikatnej dziurce. Był okrutny... Moje jęki w ogóle go nie wzruszały... A może... nawet dopingowały!
- Ho ho ho! - wykrzykiwał w rytm swych nielitościwie potężnych pchnięć!
Sekundował mu dzwoneczek przyczepiony do jego stroju.
- Czy będziesz.... już grzeczną... dziewczynką? - wysyczał między sapaniami.
Jego wielka broda szorowała mnie po szyi i plecach.
- Ochh.... Tak... Ojej! Będę... Aaaaaa! Grzeczną... Aaaaa! Aaaaa! Dziewczynką... Ochhhhh!
Myślałam, że bezlitosny pastorał przebije mnie na wylot.
- Święty.... Ochhh! Mikołaju... Aaaaaaa! Aaaaaa! Błagam... Ochhh! Nie tak mocno... Auuuu!
Jednocześnie, czułam jakby uderzenia wielkich jąder o mój tyłek...
- Ho! Ho! Hooooooooooooo! Nie bój, nie bój dziewucha! Jeszcze jest Rudolf. Renifer! On też cię wy… chucha!!! - wierszykiem, śmiejąc się wykrzyczał Mikołaj.
Za oknem hulał wiatr, ale przebijał się jakby odgłos sani... jakby ...