W delegacji cz.1.
Data: 12.07.2022,
Kategorie:
Pierwszy raz
Hardcore,
Tabu,
Autor: wojtur24
W delegacji. Cz 1.
Moja praca przedstawiciela handlowego polegała na ciągłych wyjazdach. Przeważnie wyjeżdżałem w poniedziałek raniutko i wracałem w czwartek, to wszystko zależało jak długą trasę sobie opracowałem. Piątek był na prace biurowe w siedzibie firmy w Poznaniu. Pracę w tej firmie rozpocząłem pięć lat temu, zaraz po skończeniu studiów na wydziale chemii Politechniki w Płocku.
Na imię mam Wojtek i w chwili obecnej w sierpniu skończyłem trzydzieści pięć lat. Mam metr dziewięćdziesiąt dwa wzrostu i właściwie od szkoły podstawowej gram w siatkówkę. Jednak dopiero kiedy zacząłem grać w drużynie akademickiej, rozpocząłem też intensywne treningi na siłowni. Uwielbiam również pływanie i latem dużo pływam w jeziorze a zimą na basenach. To wszystko spowodowało, że jestem dosyć dobrze umięśniony. Firma, w której zacząłem pracować, produkowała środki dezynfekujące i myjące dla mleczarni. W pracy miałem obsługiwać teren całej północnej Polski, przy czym z góry było wiadomo, że mleczarstwo najlepiej rozwinięte jest na terenach wschodnich. Do tej pory odpowiedzialną za handel na tym terenie była pani Mirka i to ona przekazywała mi wszystkie kontakty, adresy zakładów czy większych rolników ale też tańszych hoteli, ponieważ szef płacił za noclegi do 80 złotych a resztę trzeba było pokryć ze swoich. Pierwsze kursy przebiegały bezpłciowo. Wjazdy do mleczarni, rozmowy, przyjmowanie zamówień i ewentualne negocjowanie zwrotów. Nawet na noclegach nic ciekawego się nie działo. ...
... Wszystko zaczęło się po pół roku jeżdżenia a więc jakieś dziesięć lat temu. Wracałem z Sokółki do Białegostoku i ledwo ujechałem kilka kilometrów jak w służbowym fiacie coś pękło. Po prostu przestał ciągnąć. Silnik wchodził na obroty a samochód nie jechał. Sprawdziłem linkę sprzęgła – trzymała. Uznałem, że to docisk i sam bez warsztatu sobie nie poradzę. Zadzwoniłem na pogotowie techniczne i dowiedziałem się, że zholują mnie do Sokółki ale dopiero następnego dnia rano. Wysiadłem z samochodu i zepchnąłem go na leśną dróżkę. Uznałem, że tak będzie bezpieczniej. Nagle z wąskiej szosy, w drogę na której ustawiłem swój samochód, wpadła z impetem rowerzystka a ponieważ nie spodziewała się przeszkody, uderzyła w zderzak auta i wywinęła klasycznego orła.
- Nic się pani nie stało? - spytałem podchodząc do niej.
- Jak nic się nie stało? Przecież pan widział i w ogóle kto ustawił tu ten samochód – w jej oczach malował się wyrzut a mnie rozbawił jej śpiewający wschodni sposób mówienia.
- Przepraszam. Ale kto tak jeździ na rowerze? - spytałem zaskoczony takim obrotem sprawy.
Dopiero teraz przyjrzałem się swojej rozmówczyni. Tak na oko mogła mieć trochę ponad osiemnaście lat. Była bardzo ładną blondynką i do tego niezwykle zgrabną. Może nie za wysoką ale szczupłą. Była w szortach i trykotce, którą wyraźnie odpychały dosyć duże cycki. Spróbowała wstać ale widocznie w kolizji z moim samochodem skręciła albo stłukła lewe kolano, na którym pojawił się siniol i zaczęło szybko puchnąć. ...