Nic do zarzucenia
Data: 07.08.2022,
Kategorie:
Zdrada
Lesbijki
Autor: karpaw
... rana.
Następne dni nie były lepsze. Poczucie beznadziejności, które mnie ogarnęło, sprawiało że nie miałam siły nawet na najprostsze czynności. Chociaż zdarzały mi się także przebłyski wiary w siebie, jakbym walczyła o własną wartość. Stawałam wtedy przed lustrem i spoglądałam na swoje odbicie, tłumacząc sobie, że Judyta zwariowała, zostawiając mnie samą. Jej strata! Jestem wysoką, ładną brunetką, za którą ogląda się pełno facetów (chociaż to akurat było mi obojętne) i pewnie każda nie heteroseksualna kobieta! A mój styl ubierania się tylko wszystkich nakręca! Jestem ostrą dziewczyną, ostro się ubieram, lubię ostrą muzykę, ostro się kocham, a nawet przyrządzam ostre posiłki! To Judyta ma problem, nie ja!
Tak sobie mówiłam, po czym padałam na łóżko lub fotel i łkałam w najbliższą poduszkę...
Po tygodniu jednak trochę się ogarnęłam. Przestałam płakać. Wzięłam się w garść. Nie zdarzyło mi się już przyjść do pracy z rozmazanym tuszem, czy upić się wieczorem ze smutku. Starałam się przejść nad tą sytuacją do porządku dziennego i chyba mi się to udało. Nie zaczęłam palić papierosów czy obżerać się z nerwów. Jedyną zmianą było to, że zaczęłam częściej się masturbować. Przy Judycie nie było to konieczne częściej niż raz na tydzień, wtedy gdy akurat nie było jej w domu, a ja nie mogłam wytrzymać napięcia. Teraz robiłam to co najmniej raz dziennie, chociaż czasami tylko po to, by ulżyć sobie w stresie, za co zawsze karciłam się w myślach.
Tak oto minęły dwa tygodnie z ...
... lekką górką i nadszedł dzień dzisiejszy. Leżałam właśnie syta po obiedzie na kanapie w pokoju, zastanawiając się, czy chce mi się ruszyć nieco i nasycić inną część ciała niż żołądek, gdy zadzwonił domofon. Pierwsza moja myśl – jakże by inaczej – Judyta wróciła! Odrzuciłam ją jednak natychmiast. Byłam na takim etapie, że nawet nie chciałam jej powrotu. Poza tym, Judyta wklepałaby kod, a nie bawiła się w dzwonienie. Z ciekawością podeszłam do wiszącej na ścianie słuchawki i rzuciłam tradycyjne "halo".
- Ania? To ty? – usłyszałam damski głos na drugim końcu kabla. Wydał mi się znajomy, ale nie potrafiłam dopasować go do żadnej konkretnej osoby.
- Tak... ja... – odpowiedziałam, zyskując na czasie, mając nadzieję, że mój gość sam się ujawni. Nie zawiodłam się.
- Tu Alicja. Kuzynka Judyty – dodała, co było zbyteczne, gdyż znałam tylko jedną Alicję. – Mogę wejść?
Wpuściłam ją, zaintrygowana. Takie niespodziewane wizyty zawsze miały w sobie nutkę grozy. Znałam Alicję na tyle, na ile można znać kuzynkę swojej dziewczyny, czyli raczej średnio słabo. Od razu się przestraszyłam, że ma dla mnie jakieś złe wieści dotyczące Judyty właśnie. Zakręciło mi się w głowie i oparłam się o drzwi. Jaka ja byłam głupia, że pozwoliłam jej odejść! Zostawić ją samą na pastwę losu i obcych ludzi! Powinnam ją zatrzymać w drzwiach! Może właśnie tego oczekiwała, gdy zatrzymała się tuż przed wyjściem kilkanaście dni temu! Może to był znak! A teraz?! Jeśli coś się stało, nigdy sobie tego nie ...