Erotyczny mord
Data: 02.09.2019,
Kategorie:
morderstwo,
nieznajomy,
alghedonia,
apotemnofilia,
wampiryzm,
Autor: paty_128
... krwi zaczął mnie jarać jak nic innego. Za każdym razem gdy przerwała tłumacząc się, że ręka ją boli, obrywała w twarz. Co mnie to, do cholery, obchodziło? Miała mnie pieprzyć a nie gadać!
Jednak, kiedy nadszedł długo oczekiwany pan O ... Poczułam się jakoś dziwnie. Chciałam więcej i więcej tej przyjemności, toteż delikatnie przecięłam sobie skórę za zewnętrznej części ręki. Tak, tego mi brakowało. Przecięłam się ponownie, a później już nie mogłam przestać. Cięłam się raz po raz, rany stawały się coraz głębsze, moja krew na pościeli złączyła się z jej, a fala ekstazy trwała i trwała. Chciałam, by poczuła tak samo silną przyjemność jaką ja odczuwałam, ale czułam się jak na jakimś haju. Nic do mnie nie docierało, nic mnie nie obchodziło.
A ona wiedziała, co chciałam jej zrobić. Usiłowała się jakoś obronić, wytrącić mi dłoni fragment butelki, ale tylko się pokaleczyła. Mówiłam jej, że poczuje przyjemność, ale ona nie ustępowała i krzyczała. Czułam się coraz słabiej, ubytek krwi robił swoje. Przytrzymałam jej jedyną wolną kończynę i przecięłam jej przedramię. Pojawiające się krople krwi wyglądały wręcz jak rubiny, błyszczały się w świetle lampy. Nie rozumiałam, dlaczego ona tak krzyczy, bo przecież moim zdaniem to było przyjemne. Niesamowicie przedłużyło orgazm. Przecięłam jej opaloną skórę ponownie i ponownie, i ponownie, a ona wierciła się, krzyczała i płakała. Przypominało to trochę ujeżdżanie konia, ale ostatecznie się poddała. Spojrzałam na nią, patrzyła w jeden ...
... punkt. Usta lekko rozchylone. Nie ruszała się.
- O kurwa... - potrząsnęłam nią, ale to jakby mnie pobudziło, nie ją.
Umarła.
Uciekaj.
Plamy krwi na łóżku były niepokojąco duże, z naszych ran spływała obficie krew. I ta cisza. Była gorsza, niż jej krzyki.
Wstałam, zatoczyłam się i upadłam, resztkami sił amortyzując rękami upadek. Potrzebowałam chwili, po czym wstałam i ubrałam się. Czułam się, jakbym była pijana. Zwłoki dziewczyny na zakrwawionym łóżku nie wyglądały za dobrze. Wręcz przerażająco. Do tej pory jeszcze tak daleko się nie posunęłam...
Wyszłam z mieszkania, wycierając ręce z krwi w czarną koszulkę, na której na pewno nie będzie nic widać. Trzymając się mocno poręczy, wyszłam z kamienicy i ruszyłam w ciemny park. Nikt mnie nie mógł zobaczyć w takim stanie. Osłabiona, na chwiejących się nogach, przeszłam te kilkadziesiąt metrów, które jakby zamieniły się w kilometry. Zaczęło mnie mdlić, ale gdy usiadłam na ławce, poczułam senność. Więc położyłam się i zasnęłam.
Obudził mnie strażnik miejski. Było już jasno, a mnie bolała głowa i całe ciało. Przerażony moim stanem, zaczął zadawać szereg pytań.
- Coś się pani stało? Proszę się udać do domu, w parku nie wolno spać.
- Nic mi nie jest. Zaraz pójdę.
- Co się stało? Możemy pani pomóc...
- Nie potrzebuję pomocy.
Wstałam i poszłam sobie, choć on nadal coś do mnie mówił. Miałam go głęboko w dupie. Muszę uciec.
Zanim mnie złapią.
Zanim ten gościu zorientuje się, że to ja zabiłam tamtą ...