Lanie od meza
Data: 18.09.2022,
Kategorie:
BDSM
Autor: Taka Miłość
... biurko.
–Dlaczego udajesz, że śpisz? – zapytał, a mnie wtedy ogarnęła prawdziwa panika.
Uniosłam się tak, że już nie leżałam, a bardziej siedziałam. Niczego nie mówiłam, bo gula wyrosła mi w gardle i była takiej wielkości, że skutecznie mi to uniemożliwiała. Serce na powrót zaczęło bić szybciej niż normalnie, a brzuch zabolał, gdy żołądek zdawał się skurczyć, jakby zacisnąć w pięść albo zaplątać w supeł.
Zaczął się do mnie zbliżać. Czynił to bardzo powoli, co jakiś czas postukując o kolano końcówką palcata.
–Arturze, proszę – wyłkałam, bo nie umiałam powstrzymać łez.
–O co? – spytał.
Na powrót zamilkłam.
–Pamiętasz co ci powiedziałem, gdy jako narzeczona Mateusza dopuściłaś się podobnego czynu?
Nie pamiętałam. Umiałam postawić przed swoje oczy tamtejszą sytuację, ale w obecnym momencie, nie byłam zdolna dokładnie odtworzyć słów jakie do mnie wtedy skierował.
–Powiedziałem, że gdybyś była moją żoną, to miałabyś w obowiązku podziękować za każdy bat, który bym ci wymierzył. Dodałem też, że byłoby ich sporo.
Po takiej jego przedmowie, lękałam się jeszcze bardziej jego czynów, które zbliżały się i z każdym jego krokiem były coraz bliżej mnie samej.
–Odwróć się i unieś koszulę do góry – polecił, stojąc już obok, tak blisko, że mogłam go dotknąć, a on sam dotykał końcem szpicruty o stolik nocny.
Z przerażeniem obserwowałam jego poczynania, to jak odkładał potencjalne narzędzie na blat stolika, a dłońmi sięgał do paska. Sprawnie go rozpiął i ...
... złożył w pół.
Zacisnęłam pięści na prześcieradle i wcisnęłam plecy możliwie jak najbardziej w tapicerowany zagłówek.
–To się więcej nie powtórzy, obiecuję – powiedziałam niewyraźnie. Z oczu nieustannie płynęły mi łzy, a głos drgał nie tylko przez płacz, ale także przez strach, właściwie to bardziej przez strach.
–Nie wątpię – zapewnił.
–Będę cię słuchać – chwyciłam się tymi słowami brzytwy, niczym tonący tratwy.
–W to też nie wątpię. Przez zad wybiję ci z głowy nieposłuszeństwo. Odwróć się.
–Nie – szepnęłam.
–Wolisz dostać w twarz? – zapytał gniewnie. – Do czego chcesz doprowadzić? Do tego, bym okładał cię jak kat pięściami? – Szarpnął mną oburącz, ale nawet przy tym nie wypuścił pasa z dłoni.
Kiedy mnie siłą odwrócił, byłam już na straconej pozycji. Nie miałam z nim fizycznie żadnych szans, zwłaszcza gdy kolanem przygniatał moje plecy do materaca, a dłonie obezwładnił, chwytając za oba nadgarstki i więżąc je w stalowym uścisku.
Poczułam chłód klamry na jednym udzie, tak samo jak mokrą skórę pasa, który podobnie jak całe ubranie Artura przemókł deszczem.
–Wytłukę z ciebie te głupoty, raz na zawsze – zapowiedział, kiedy moja koszula nocna była już podniesiona na tyle, że odsłaniała pośladki.
Zabolało już za pierwszym razem. Zabolało jak nigdy wcześniej. Dużo bardziej niż policzek, który mi kiedyś wymierzył i mocniej niż wszystkie lania, jakie zebrałam od ojca, skumulowane w jedno. Było inaczej niż kiedykolwiek. Ojciec ograniczał się do kilku ...