1. Bede zawsze


    Data: 06.08.2023, Kategorie: Romantyczne Autor: Danny Crowe

    ... – Ta wycieczka, na której byliśmy wtedy razem w pokoju, pamiętasz chyba?
    
    Pokiwałem głową w odpowiedzi. Głupio mi było jak jasna cholera! Te trzy lata temu udało nam się trochę za dużo wypić i wylądowaliśmy razem w łóżku. Pieprzyć to, że w życiu bym nie pomyślał, że Alois mógłby być gejem, ale jednak… Nie, nie uprawialiśmy seksu to… Na to nie mieliśmy po prostu siły, byliśmy zbyt pijani. Skończyło się na macankach, pocałunkach i obudzeniu się obok siebie zupełnie na golasa w rozbebeszonej pościeli. Wtedy myślałem, że umrę. Co prawda Perrault nic mi od tamtej pory nie wypominał, jednak miałem to paskudne poczucie winy, to wrażenie, że posunąłem się stanowczo za daleko. Na szkolnym korytarzu nie byłem w stanie mu pierwszy powiedzieć „cześć”, a Budapeszt? To była katastrofa dla kogoś takiego, jak ja.
    
    - Przepraszam. – westchnąłem bezmyślnie. Już było za późno, żeby udawać, że tylko mruczałem do siebie pod nosem, jak na wariata przystało. Usłyszał.
    
    Szatyn spojrzał na mnie i uniósł lewą brew nieco wyżej.
    
    - Ha? – mruknął w moją stronę.
    
    Zacisnąłem pięści na materiale spodni i zwiesiłem głowę.
    
    - Przepraszam za tamto… wiesz… - próbowałem coś z siebie wydusić. – Budapeszt. – przeszło mi tylko przez gardło.
    
    Alois uśmiechnął się lekko, serdecznie. Takie przynajmniej miałem wrażenie, jak potem się okazało, nie mylne. Usiadł znów koło mnie i objął mnie mocno obiema rękoma. Byłem cholernie zaskoczony. Potem pogładził mnie po głowie, jak małe dziecko. Z jednej strony ...
    ... czułem się okropnie nieporadny, wstyd mi było za siebie. Jak jakiś kaleka życiowy po prostu. Z drugiej jednak chciałem, żeby właśnie to tak wyglądało.
    
    - Czy kiedyś ci dałem jakiś powód, żebyś się o to niepokoił? – spytał mnie. Cholera… Miał rację… Pokręciłem głową, a potem poczułem ciepło na ustach. Ale kiedy? Jak?
    
    Przymknąłem powieki i objąłem go szybko.
    
    Jestem popierdolony! Co ja wyprawiam?! Przecież jak on mógłby zwrócić tego typu uwagę na kogoś takiego, jak ja?!
    
    Czułem, że to była litość, zwyczajna chamska litość. Najzwyczajniej w świecie próbowałem się zabić, a on teraz robił wszystko, żebym mógł być sztucznie szczęśliwy, wrócił do społeczeństwa. Potem zapewne miałby ze mną „pogadankę” i wszystko wróciłoby „do normy”. Nie chciałem w to wierzy, ale może jednak... Pierdolę! Lepiej byłoby mi uwierzyć w takie piękne kłamstwo, jak to, że miałoby coś nas łączyć. Podobno żyje się tyko raz, a póki niestety nie dali mi sprawdzić czy to prawdziwe stwierdzenie, dlaczego miałbym nie spróbować? Z resztą… Gorzej już skończyć nie mogłem. Ewentualnie mogliby mnie zmasakrować jacyś bandyci, ale tak…? Cóż może być gorszego od bycia zamkniętym w psychiatryku? Jak ja wrócę potem do szkoły?
    
    -Będę zawsze… - oświadczył półszeptem, odsuwając się ode mnie powoli. Musiał już iść. Już za nim tęskniłem. - …zawsze, kiedy tego będziesz potrzebował.
    
    Pokiwałem głową. Zdecydowałem się zadać jedno głupie pytanie.
    
    - Będziesz mnie odwiedzał? – prosiłem go.
    
    Skinął głową, zakładając ...