Onanista ciąg dalszy
Data: 13.01.2024,
Kategorie:
Masturbacja
Tabu,
Fetysz
Autor: onanista
W pierwszej części opisałem jak się stałem onanistą. Od powrotu z kolonii ciągle już się onanizowałem. Nic zatem nowego, że wpadłem, w uzależnienie. Właściwie ciągle chciałem się trzepać i, co wie zapewne każdy onanista, musiałem się zabawiać praktycznie niezależnie od okoliczności. Oczywiście robiłem to, według mojego mniemania, bardzo ostrożne by mnie nikt nie przyłapał. Jak się zatem domyślacie onanizowałem się nie tylko w domu ale w szkole, na podwórku, w bramach, parku itp.Ale ciągle sam. Nie miałem tyle śmiałości co mój nauczyciel aby wyjąć małego przy kimś i się zwalać na jego oczach. W tym czasie zacząłem pogłębiać swoją wiedzę o branzlowaniu. Nie wiedziałem wówczas, że to się nazywa onanizm nawet nie wiedziałem, że znawcy przedmiotu nazywają to trzepaniem waleniem. Ja, zgodnie z terminologią Nauczycie, nazywałem to branzlowanie. Musze przyznać, ze sama nazwa mnie podniecała i zresztą nadal podnieca mimo już dość zaawansowanego wieku. Ale cóż... rozkosze z młodości tkwią w człowieku i wspomnienia o tym wywołują cudowne dreszcze.
Jak wspomniałem poszukiwałem wiadomości o branzlowanie i szybko się dowiedziałem, że nazywa się to onanizmem, masturbacją, samogwałtem, ipsacją :) Zwłaszcza samogwałt oddziaływał na moją wyobraźnie, wbrew nazwie mającej sugerować, ze to coś złego, z przyjemnością myślałem, ze dokonuję samogwałt na swoim małym i tryskałem przy tej myśli dalej niż widziałem.
A samogwałciłem się na różne sposoby próbując je bardzo często. Standard czy ...
... ręka - cudowne. Podniecające było branzlowanie się nago przed lustrem Na początku patrzyłem tylko on odbicie dłoni gwałcącą mojego siusiaka wstydząc się na spojrzenie na twarz. Potem rozszerzyłem pole widzenie czyli cały tułów ale nadal twarz była tabu. No i któregoś dnia spojrzałem w swoje onanistyczne oczy. Jej... Jaki był wtedy odlot. Następny moment fali mocnego podniecenia nastąpił gdy któregoś dnia patrząc na siebie w lustrze, w swoje oczy powiedziałem do siebie na głos: jesteś onanista, jesteś onanistą... I wtedy zrozumiałem, ze jestem onanistą, a nawet ONANISTĄ. Później, jak poznałem innych chłopaków onanistów poszerzył się mój zakres nazw o walikonia, waligruchy :) itp.
Tak więc przez kilka lat do mniej więcej 11-12 trzepałem się sam zabawiając się różnie.A to kopulacja poduszki, a to wkładanie małego w jakąś rurkę, w rurę ssącą odkurzacza włączonego, onanizm przez kieszeń przy kimś. Siadałem na krześle i bawiłem się napletkiem ściągając go góra-dół, tak mniej więcej ruch na sekundę licząc te ruchy aż do momentu spuszczenia się, bicie rekordów: w najkrótszym czasie albo jak najdłużej..
Wanna z ciepłą woda to następny sposób zabawa. Onanizm powolny aż do wytrysku. Cudnie wyglądała tryskająca jak wulkan sperma.
W szkole w toalecie w zamkniętej kabinie, podczas powrotów ze szkoły w bramach. I ta myśl, że jak wrócę, rozbiorę się do naga i zacznę się gwałcić.
Ale to wszystko było nadal onanizm jednoosobowy. Do pewnego momentu wszakże. Kiedyś w klasie podczas ...