1. Jaki ojciec taki syn


    Data: 17.01.2024, Kategorie: Geje Autor: NaughtyBoy

    Nie wierzę. W lipcu skończyłem dwadzieścia jeden lat, a wciąż to kurwa robię! Walę konia wypełniając nozdrza zapachem przepoconej koszuli Ojca i spuszczam się w Jego schodzone skarpety. I za każdym razem próbuje tłumić łomot w klatce piersiowej, wywołany ogarniającą mnie za każdym razem paniką, że ktoś wejdzie i nakryje na tym chorym rytuale. A rytuał ten wygląda zawsze prawie tak samo. Rozbieram się, wyciągam z pralki Jego skarpety i inne ubrania, dzięki którym mógłbym Go poczuć. Jedną skarpetą mocno obwiązuję genitalia u samej nasady, a drugą zakładam na lekko wygięty od urodzenia drąg. Upajam się resztkami kropel potu z Jego ciuchów (czasami to koszulka, sweter, a czasami, gdy szczęscie dopisze, śmierdzące bokserki), a potem… Sami wiecie.
    
    Po obfitym wytrysku i chorej fantazji, jak zwykle próbuję wymazać z głowy obraz człowieka, którego zwykłem nazywać Ojcem, choć tak naprawdę wiem o nim w zasadzie niewiele. Nie mogę powiedzieć, że mnie wychował, bo byłoby to lekkim nadużyciem. Towarzyszył On raczej w tym żmudnym procesie, który całkowicie pochłonął jedynie matkę. Nie uczestniczył w moim życiu tak jak bym tego oczekiwał. Był wiecznie nieobecny.
    
    Kocham matkę nad życie. Natomiat Ojca… Jego dażę dziwnym, bliżej nie określonym uczuciem, którego nie potrafię opisać. Czasami odnoszę wrażenie, że nie czuję do Niego właściwie nic, tak samo jak On do mnie. Nie mamy nawet wspólnych tematów. Zawsze staram się unikać jego wzroku, gdy już coś do mnie mówi. Nie mówię mu nawet ...
    ... głupiego cześć, gdy wraca po długim tygodniu z delegacji.
    
    Może dlatego po orgazmie tak mi głupio, że to o Nim fantazjuę, by osiągnąć seksualną satysfakcję. Zawsze mam jakieś dziwne wyrzuty sumienia i przypominam sobie, że nigdy, ale to p r z e n i g d y, nie mógłbym przecież uprawiać z nim… Nie, to przecież istna patologia! I na całe szczęscię niemożliwa do zrealizowania.
    
    Było chłodne sierpniowe popołudnie. Ponieważ był weekend, umówiłem się z moim kumplem M. (też pedałem, jak się zapewnie domyślacie) niedaleko centrum na zwykłą pogawędkę. Naprawdę zwykłą pogawędkę - nie łączyła mnie z nim żadna erotyczna relacja. Tak naprawdę jeszcze nigdy z nikim tego nie robiłem, a bardzo często o tym myślałem. Po prostu nie nadażył się odpowiedni partner. A bycie prawiczkiem jakoś nieszczególnie mi uwłaczało.
    
    M. dziwiła moja słabość do starszych facetów. Ale przecież każdy ma jakieś upodobania, czyż nie? Długo godził się z faktem, że chłopacy w jego wieku mnie nie kręcą, i że prawdopodobnie nigdy nie będziemy parą, że prawdopodobnie nigdy mnie nie przeleci. Ale w końcu zaakceptował smutną rzeczywistość i zostaliśmy dobrymi kupmalmi. Kumplami, którzy na powitanie dają sobie buziaka w policzek i mocny uścick na pożegnianie. Aż tyle i tylko tyle.
    
    Do spotkania zostało niecałe półtorej godziny. Musiałem się jeszcze wykąpać, ubrać, itd. O jedzeniu nie myślałem, bo spotkania zawsze wywołują u mnie dziwny stres, który zaciska się jak pętla na moim przełyku. A i tak nie przepadałem za ...
«1234...»