1. Ja, Mama i Inni... cz. 2


    Data: 22.01.2024, Kategorie: Mamuśki Autor: Adam Adamsky

    ... Przygotowany wcześniej obiad, wyjąłem z lodówki i zjadłem ciut za słabo przygrzany, ale kto by zwracał uwagę na takie szczegóły. Po posiłku położyłem się. Zbudził mnie chłodny wiatr wpadający przez otwarte okno. Spojrzałem na zegarek było po dwudziestej pierwszej co oznaczało, że spałem pięć godzin. Nie mogłem w to uwierzyć, ale zmęczenie tak naprawdę nie opuszczało mnie przez cały dzień. – Ale facet z ciebie – pomyślałem z grymasem ironii. Wstałem energicznie, czułem się wypoczęty. Żołądek zdecydowanie poprosił o kolację.
    
    Zszedłem na dół, w kuchni świeciło się światło, skierowałem się tam i stanąłem przed progiem jak wryty. Obrazy znów stanęły przed moimi oczami, stojąc jeszcze w cieniu korytarza, czułem się bezpieczny i tylko krok dzielił mnie od wejścia na otwartą przestrzeń, poczułem się jak zwierzyna, która podnosi pysk i wciąga w swoje nozdrza powietrze starając się wyczuć, czy wejście na polanę będzie bezpieczne i nie skończy swojego żywota jako posiłek drapieżnika większego od siebie. Wiedziałem, że tam jest mama i wiedziałem, że czeka mnie spotkanie z nią. Strach był ogromny jednak podniecenie jakie pojawiło się w ułamku sekundy było zdecydowanie większe. Głos w mojej głowie powiedział zdecydowanie – przecież nic się nie stało. Wszedłem do kuchni, mama stała przy zlewie odwrócona tyłem do mnie. Nie odezwała się, ja nie wiedząc co powiedzieć również milczałem. Na stole stał talerz z przygotowaną dla mnie kolacją, więc usiadłem ale nie mogłem jeść, głód gdzieś ...
    ... zniknął, dał się zepchnąć innym instynktom na dalszy plan. Pamiętam lekcję wychowawczą na którą został zaproszony psycholog z jakiejś poradni. Namalował na tablicy piramidę potrzeb człowieka, gdzie na samym dole były potrzeby niezbędne do utrzymania człowieka przy życiu, między innymi jedzenie. Dopiero na wyższych poziomach znajdowało się zaspokajanie takich potrzeb jak seks. – Gówno prawda – pomyślałem – czułem głód a teraz nie wmuszę w siebie nawet jednej kanapki. Siedziałem bez ruchu, nie mając pojęcia co zrobić. Wiedziałem, że nie odezwę się pierwszy, w głowie myśli kotłowały się jak tornado, które pojawia się bez uprzedzenia i jest już za późno, nikt go nie zatrzyma, porwie ze sobą wszystko co spotka na swojej drodze. Mimowolnie wzrokiem dosięgnąłem mojej mamy. W jej obrazie coś mi nie dawało spokoju, coś nie było tak. I nagle dosięgło mnie oko tornada, czas się zatrzymał, wszystko dookoła zamarło, już wiedziałem co jest nie tak. Była inaczej ubrana. Bardzo wysokie czarne szpilki na koturnach, czarne pończochy w delikatną siateczkę zakończone koronkowymi podwiązkami, powyżej czarna spódniczka mini na jej jędrnych i kształtnych pośladkach, dopasowana do talii bluzka w kolorze białym. Mama nie ubierała się tak na co dzień, nie ubierała się tak nawet dla taty, więc dla kogo mogła się tak ubrać jak nie dla mnie. Przyjrzałem się dokładniej i po środku spódniczki głębokie rozcięcie odsłaniało jej kobiecość, nie miała na sobie bielizny. Oko tornada w mojej głowie przesunęło się ...