Mój pierwszy raz... z Izą. Część 1. Cdn? Zależy od
Data: 23.01.2024,
Kategorie:
Lesbijki
Autor: BaDumTss87
Zawsze uważałam się za osobę w 100% heteroseksualną. Nigdy nie czułam zainteresowania dziewczynami czy kobietami. Nie całowałam się nigdy z żadną, nie odniosłam również wrażenia, zebym była obiektem czyichś "westchnień" czy pożądań seksualnych. Inaczej było z facetami. Drżały mi nogi na widok niektórych, robiłam się wilgotna, no wiecie o co chodzi. Mój świat stanął na głowie niedawno.
Teraz coś o mnie, chociaż pewnie powinnam zrobić to na początku. Moje imię zaczyna się na M., ale średnio je lubię. Właściwie wolę jak ludzie do mnie się zwracają eM. Czuję się wtedy jak szefowa Jamesa Bonda, tak tajemniczo i niebezpiecznie. Kobieca logika... Jestem niewiele po 30-stce. Jeśli chodzi o mój wygląd, to nikt mnie nie nazwie nową Anją Rubik, ale wielkim spaślakiem też nie jestem. Mam piersi, mam tyłek i mam bioderka. Nigdy jakoś nie cierpiałam na brak zainteresowania u facetów. Cóż, to wzrokowcy. Ubiorę ciasne jeansy, obcisłą bluzkę z dekoltem i już się ślinią.
Pracuje w biurze. Większość z moich współpracowników jest dużo starsza ode mnie. Jedna z dziewczyn z pół roku temu odeszła na emeryturę i na jej miejsce zatrudnili nową osobę. Poza zbliżonym wiekiem (była 2 lata młodsza), na pierwszy rzut oka nic nas nie łączyło. Ostatni raz tak jak ona, to wyglądałam może jak miałam 12 lat i byłam przed okresem dojrzewania. Taka kieszonkowa wersja. Nie miała odznaczających się kobiecych kształtów. Iza. Zakumplowałyśmy się, o co właściwie nie trudno, gdy się spędza razem po osiem ...
... godzin dziennie, pięć dni w tygodniu. Stół w stół. Z czasem zaczełyśmy spotykać się po pracy i w weekendy. Miałyśmy podobne zainteresowania, poczucie humoru, poglądy. W jedną sobotę, kiedy żadna z nas nie miała ochoty na wyjście w miejsce publiczne, kupiłam dwa wina i poszłam do niej. Pierwszy raz odwiedzałyśmy się w domu. Jej lub moim. Miała skromnie umeblowane mieszkanie. Jakiś stolik, na podłodze sam materac zamiast łóżka i pod ścianą tapczan. To właśnie na nim piłyśmy wino. Na początek rozmowa miała taki ogólny charakter, a z czasem przeszedł na bardziej osobisty. Wino rozwiązało języki. Obyczaje zresztą też. Miałam na sobie zwykła bluzkę i spódnice. Z czasem przestałam się nią w ogóle interesować i jak zaczął się temat facetów, to usiadłam jakoś tak, że się podwinęła odsłaniając moje mleczno białe udo.
- To ile czasu minęło, odkąd ostatnio byłaś z facetem? - zapytałam.
Zrobiła zamyśloną minę i zaczęła liczyć na palcach. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8.
8 godzin, 8 dni, 8 tygodni, 8 miesięcy, 8 lat? Przykuła moją uwagę.
- O ile dobrze pamiętam, i nie pomyliłam się w obliczeniach, to... nigdy.
Zakrztusiłam się winem. Poklepała mnie delikatnie po plecach.
- Czyli co... ty nigdy... no wiesz... z facetem... dziewica?
Brawo dla mnie za układanie sensownych zdań.
Spojrzała mi w oczy.
- Nie - odparła.
- No to jak?
- Jesteś inteligentną dziewczyną, domyśl się. A ja w tym czasie skoczę do łazienki.
Siedzę i myślę. Myślę i siedzę. I nagle bum, grom z jasnego ...