SIEDZIAŁEM OKRAKIEM NA DRABINIE Część III
Data: 09.02.2024,
Kategorie:
Anal
Geje
Pierwszy raz
Autor: Yake01
... wysztywnione ciała, sztywne miecze, tańczące w naszych rękach. Znowu powodzią spełnienia zalewałem jego dłonie, znowu nurkując w pościeli, łykałem jego perłową macicę jąder. Rozsmarowując po podniebieniu, delektowałem się jej smakiem. I znowu wytchnienie, znowu dłuższy kontakt naszych warg. Znowu te uspakajające dłonie na twarzach. Myślałem, że to będzie koniec pełnej namiętności nocy. On jednak szepnął mi do ucha:
– Ja chcę, ten obiecany pocałunek, tam gdzie dziś ja tobie nie pozwolił – spojrzał głęboko w moje oczy, oczekując odpowiedzi.
- Odwróć się – oderwał się ode mnie i odwrócił plecami. Teraz drżałem z emocji. Położyłem dłoń na jego biodrach dając sygnał, by bliżej się przesunął, szepnąłem
– Jesteś tego pewien? – zauważyłem, że skinął potakująco głową.
Moje ciało sunęło, powoli w dół, by jak najciszej dotrzeć do jego doliny rozkoszy. Moja twarz zatrzymała się kilka centymetrów od jego krągłości, znowu moje nozdrza atakował znajomy, słodkawy zapach jego podniecenia. Dłonie rejestrowały delikatnymi ruchami kształty jego pośladków, gładziły je, uciskały, nagniatały, moje palce czuły rosnące napięcie i niecierpliwe oczekiwanie. Sztywny mój kolec toczył powtórnie śluz, cały drgając w naprężeniu, które było nieznośne. Wargi przylgnęły do tej gładkiej okolicy, mimo ciemności miałem wrażenie, że jego skóra świeci. Całowałem metodycznie milimetr po milimetrze gładź jego pośladków. Moją dłoń zsunąłem do przodu, by chwycić mocno ten sztywny królewski atrybut, by ...
... wzmagać jego doznania. Czułem jak męczy się w mej ręce, jak nerwowo się pręży, gotowy na mocne, ciągłe pobudzanie. Język znaczył runy mojego wyuzdania na ponętnych, bladych połówkach.
Gdy został sam instynkt, gdy nie było już myśli tylko pustka, zalana euforią zmysłów, wdarłem się językiem między dwa wzniesienia. Ten mój atak na jego dolinę, ciało przyjęło krótkim spazmem mięśni. Potem rozluźniło się, otwierając królewski szlak prowadzący do wrót jego wnętrza. Wilgocią otulałem pracowicie ściany parowu i dotarłem do rozety, okalającej oko sekretu. Złożyłem w hołdzie gorący pocałunek nie jeden, nie dwa. Przywarłem tam ustami jak do krawędzi dzbana, chcąc nasycić swe pragnienie. Nie było wstydu, zażenowania. Była tylko chęć podarowania przyjemności.
W mojej dłoni spazmatycznie szalała rękojeść jego klingi. Wiedziałem, że on też wyzbył się obaw i wstydu. Objawiał mi wszystkie tajemnice swego ciała. Moje usta mocno zassały tą gwieździstą strukturę, by nagle język starał się rozepchać ją jak taran. Jego dłoń przyciskała moją głowę, bym nie odrywał się, nie przerywał tej pieszczoty. Chciałem zdobyć tę warownię. Czułem jak brama pod moim naporem pulsuje, jak pragnie mojej obecności, tam głęboko w środku. Jak raz napina się, by za chwilę ustąpić. Moje usta składały pieczęcie mojego oddania. Ciekawski palec razem z językiem, starał się rozewrzeć te wrota. Prawie się wdzierał, lecz brakowało mu obycia. I nagle moje usta zetknęły się z gorącą pustką. Chciałem znowu tam przywrzeć, ...