Sesja fotograficzna - 1.
Data: 18.02.2024,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Tomnick
... stoliku. Kiwnęłam głową, patrząc mu w oczy.
– Zgadza się. Kontynuuj – mój głos zabrzmiał chyba nieco wrogo, bo spojrzał na mnie uważnie i chwilę później wyprostował się w krześle.
– Lidzia, wiesz czym się zajmuję, więc w tej chwili mogę zaproponować pozowanie dla mnie – teraz spojrzał pewnym wzrokiem. – Jesteś zainteresowana?
– A w następnej chwili?
– Co? O co chodzi? – szerzej otworzył oczy. Nie zrozumiał.
– Powiedziałeś: „w tej chwili”. Pytam, co możesz zaproponować w następnej chwili? – spokojnie wyjaśniłam, upijając łyk kawy.
– A, o to chodzi – uśmiechnął się. Był wyluzowany. – W następnej chwili też mogę zaproponować pozowanie. Do aktów. Mocnych, bez niedomówień, bez listka figowego – nadal rozluźniony, uśmiechał się. – Dobrze płacę – zaznaczył. Argument finansowy poparł podniesieniem palca wskazującego. Zblazowanym wzrokiem światowca patrzył na mnie, oczekując odpowiedzi.
– Ty skurwielu! – wrzasnęłam i przywaliłam mendzie filiżanką w twarz. Głęboko westchnęłam. Koniec projekcji! To, na co miałam ochotę, musiało poczekać. Teraz lekko uśmiechnęłam się i niewinnie zapytałam: – Czyli mam pokazać rozchyloną pochwę albo pośladki?
– Na przykład – kiwnął głową. Cieszył się, że od razu zrozumiałam.
Jeszcze próbowałam być nieco przekorna:
– Heniu, w moim wieku pozować do aktów?
– No, fakt, najmłodsza nie jesteś, ale robię to na co jest zapotrzebowanie rynku – wyjaśnił, rozkładając ręce.
Zrobiło mi się gorąco. Facet potrafił sprawić ...
... przykrość. Odnotowałam ten przytyk. W mojej projekcji menda oberwała drugi raz. Teraz glanem w jaja. I poprawiłam, żeby upewnić się, że boli. Hmmm, działało lepiej niż liczenie baranów, takich jak mój kolega przy stoliku. Poczułam się znacznie lepiej. Napięcie powoli spadało...
– A ten „rynek” to ty, czy jeszcze ktoś? – zapytałam, ale tylko w myślach, a głośno stwierdziłam: – Dobrze, warunki finansowe znam. Coś jeszcze?
– Bądź wygolona. Masz pewnie różne kostiumy kąpielowe, szpilki, bluzki, peniuary, apaszki, szminki, pończochy, kapelusze? – spytał spokojnym tonem. Znowu czuł się panem sytuacji.
– Oczywiście – przytaknęłam.
– To zabierz ze sobą. Będzie trochę przebierania, ale to normalne. Też mam jakieś dodatki – machnął ręką. – Potem pojedziemy do lasu.
– No, dziękuję. Ale to chyba nie jest pogoda na grzyby? – miałam wrażenie, że kolega zbytnio rozpędził się. Jednak nie złapał sarkazmu.
– Sesja w plenerze – popatrzył na mnie jak trener mistrzyni świata na beztalencie. – Jeżeli pojawią się jakieś nowe okoliczności, to powiadomię ciebie – dodał.
– Jakie? – konsekwentnie dociekałam.
W odpowiedzi wzruszył ramionami:
– Jeżeli pojawią się, to powiadomię. O, jeszcze jedno. Jesteś szatynką, więc założę ci perukę. Jako blondynka sprzedasz się lepiej. Masz szkła kontaktowe?
– Mam, a co? Chciałbyś pograć w „pchełki”? – liczyłam, że poczuje ironię.
– Nie – parsknął śmiechem – ale zdejmij okulary i załóż kontakty. Nie będzie problemów z odbiciem światła i taka ...