Ciocia Elzbieta
Data: 04.04.2024,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Jon Doe
Odkąd pamiętam, jako dziecko zawsze spędzałem część wakacji na wsi, w rodzinnych stronach mojej matki. Była to niewielka osada, licząca ledwie kilka gospodarstw rozstawionych w rozległym krajobrazie pól rolnych i lasów. Zawsze lubiłem tam przyjeżdżać, mimo że przez całe życie wychowywałem się w mieście i poniekąd byłem nim przesiąknięty. Mogłem przebywać na świeżym powietrzu od świtu aż do późnych godzin wieczornych. Zazwyczaj bawiłem się wraz ze swoim o dwa lata młodszym kuzynem. Spędzaliśmy wspólnie czas grając w piłkę czy urządzając sobie przejażdżki na rowerach bądź gdy była okazja na naczepie, ciągniętej przez traktor mojego wujka.Jego żona, ciocia Elżbieta od zawsze wydawała mi się bardzo ładną kobietą. Miała ten typ urody, który można było nazwać wiejskim, lecz w porównaniu z innymi, znanymi mi i spotkanymi kobietami wypadała całkiem konkurencyjnie. Tak jak inne mieszkanki wsi, tak i ona od daty ślubu przyjęła na siebie rolę gospodyni, mając głównie na swojej głowie codzienną opiekę nad czwórką swoich dzieci. Oczywiście, od czasu do czasu pomagała podczas intensywnych prac w polu bądź przy codziennym obrządku. Od zawsze kojarzyła mi się z dłuższymi, ciemnobrązowymi włosami, opalenizną, którą nabywała właśnie zwłaszcza lato, przy dużej dawce promieni słonecznych oraz widocznymi piegami na nosie. Wszystkim jawiła się jako ciepła osoba, z nieustającym, nieco nieśmiałym uśmiechem na twarzy, którym wszystkich obdarowywała. Przy rodzinnych posiadówkach zazwyczaj cicha ...
... i wycofana, dbająca raczej o to, by niczego nie zabrakło nikomu na stole. Przy okazji była świetną kucharką i piekła wspaniałe ciasta.Lata mijały, aż w końcu po ukończeniu szkoły, mając dwadzieścia lat przeniosłem się do większego miasta na studia. Wujka i ciocię odwiedzałem bardzo sporadycznie głównie, przy jakiś rodzinnych wydarzeniach. Ewentualne, spontaniczne wypady trwały może jeden, dwa dni. Nie omieszkałem jednak nie wybrać się do nich podczas przerwy majówkowej, przekonany obietnicą wspólnego grillowania. Jedzenie, rozmowy oraz popijanie alkoholu trwały do późnych godzin, dopóki ostatnia, najwytrwalsza osoba nie poczuła zmęczenia.Nazajutrz przebudziłem się lekko przed południem. Pogoda dopisywała tak samo jak wczoraj, lecz otocznie wydawało się jakby puste. Było bardzo spokojnie i cicho. Jeszcze zaspany opuściłem łóżko, ubrany w podkoszulkę na ramiączka oraz spodenki do spania i zszedłem po schodach na dół. Przeszedłem korytarzem do niewielkiej kuchni, skąd dochodziły jedyne odgłosy. Tam natknąłem się na ciocię, która od samego rana przygotowywała już ucztę na obiad, co nie było dla mnie jakimś wielkim zaskoczeniem, gdyż było to jej swoiste królestwo. Gdy zauważyła moją obecność jak zawsze przywitała się ze mną tym samym uśmiechem, który nie zniknął przez lata. Swoim cichym głosem zaproponowała herbatę oraz różnego rodzaju poczęstunki, samej stojąc do mnie tyłem i krojąc warzywa. Podziękowałem na razie, na sekundę przysiadając na stołku. Spojrzałem w jej stronę ...