Zdrada, cz. 1 – Krystyna
Data: 07.04.2024,
Kategorie:
Zdrada
Autor: Tomnick
Przyspieszyła kroku. Opuściła głowę, mijając kolejną grupkę hałaśliwych mężczyzn. Było ciemno i późno, żadnego 'normalnego' przechodnia w zasięgu wzroku, część latarni nie paliła się, a ta dzielnica nie należała do bezpiecznych. Wściekała się na samą siebie. Krystyna zagadała się z koleżanką.
Dwie 30-letnie kobiety, koleżanki podczas studiów, przed rokiem przypadkowo odkryły, że mieszkają w tym samym mieście i prawie po sąsiedzku! Odnowiły znajomość. Spotykały się nieregularnie. Wszystko zależało w zasadzie od przypadku. Czasami wystarczała rozmowa przez telefon i po pracy jechały do kawiarni lub restauracji. Partnerzy byli uprzedzeni. Dzieci nie miały i nie planowały. Nie spotykały się częściej niż raz w miesiącu.
Kolejny wypad do kawiarni na bezalkoholowe drinki okazał się tak udany, że wracając, zdecydowały się jeszcze na herbatę u Patrycji w domu. Była tutaj po raz pierwszy. Skończyło się na skromnej kolacji i dwóch lampkach wina. Samo mieszkanie wywarło ogromne wrażenie na Krystynie. Tworzyły je dwa połączone mieszkania, w sumie ponad 150 m kwadratowych. Mieszkanie urządzono kosztownie i ze smakiem. Pati nawet wymieniła nazwisko znanego projektanta wnętrz. Krystyna pokiwała głową nad trafnym wyborem, ale nigdy nie słyszała o nim. Zresztą, o innych też nie. Patrycja, pokazując mieszkanie, robiła to z nieukrywaną przyjemnością, wręcz z dumą. Ale w przyszłości i tak zamierzali wyprowadzić się pod miasto. „Z dala od wielkomiejskiego gwaru” – jak parokrotnie ...
... podkreślała Pati, dając do zrozumienia, że dacza latem to za mało dla systematycznego i efektywnego wypoczynku. Stopień zamożności koleżanki był dla Krystyny i jej męża nieosiągalny. „W końcu nie wszystkie wychodzą za prawników i mają zamożnych rodziców” – myślała w drodze powrotnej. Stąd Krystyna nie miała już daleko do ‘swojego’ bloku, więc tych kilka ulic pokona pieszo, zdecydowała, wychodząc od Patrycji. Mąż w delegacji, dziecko nie płacze, zatem nie musiała spieszyć się. Jednak, kiedy spojrzała na zegarek, okazało się, że jest już bardzo późno.
*
Kiedy mijała kolejną zaniedbaną kamienicę, wyrosło przed nią trzech mężczyzn. Próbowała ich wyminąć, ale to okazało się niemożliwe. Kiedy zeszła na jezdnię, jeden z nich zablokował jej drogę, a drugi szarpnięciem za ramię wciągnął na chodnik. Kiedy drżącym głosem zaczęła prosić o przepuszczenie, jeden z mężczyzn szybkim ruchem wepchnął do ust jej własny szalik. Nawet nie zdążyła zareagować, a dwóch chwyciło ją pod ramiona i ruszyło w głąb cuchnącego korytarza kamienicy. Czwarty, którego jeszcze nie widziała, podniósł torebkę, uważnie rozejrzał się dookoła i ruszył za nimi, zamykając skrzypiące ciężkie drzwi. W korytarzu czuć było odór moczu i taniego wina.
Dotychczas słabo protestująca dziewczyna, sparaliżowana przemocą, nagle zaczęła głośno wzywać pomocy, gwałtownie szarpała się, próbowała kopnąć jednego z mężczyzn. Głos rozniósł się echem po kamienicy. Zaskoczeni napastnicy prawie pozwolili dziewczynie uwolnić się. I nagle ...