-
Sanatorium. Marta u chrześniaka cz. 21
Data: 01.11.2019, Autor: Historyczka
... - żachnęłam się. Ale czy minął się z prawdą? Czy nie "zeszmaciłam się"? Chłonął wzrokiem to, jak wycierałam piersi z jego nasienia. Spieszyłam się. "Co jeśli wróci mu ochota? I to nie na cycki, ale na moją dziurkę?" Czmychałam czym prędzej, drobiąc kroczki i znacznie głośniej stukając szpilkami. Po powrocie do pokoju znów wzięłam porządny prysznic. Jakbym zwłaszcza starannie chciała umyć biust... Długo namydlałam, a potem polewałam piersi strumieniami wody, jakby wydawało mi się, że nie mogę domyć jego spermy... Gdy już leżałam w łóżku, gotowa do zaśnięcia, długo analizowałam to, co mnie dziś spotkało... Przystawianie się dyrektora, chłopców w "salonie", a zwłaszcza przygodę z woźnym, aż przechodziły mnie ciarki. Lecz z jeszcze większym niepokojem przemyśliwałam - co jeszcze może mnie tu spotkać? Gnojki wszak zapowiadali, że dyro mnie "wyobraca"... a oni... "wezmą na warsztat"! Co by to miało znaczyć?! Co mnie czeka? Nagle usłyszałam chrobotanie klucza w zamku! Udawałam, że śpię, lecz z przerażeniem przysłuchiwalam się otwieraniu drzwi, a potem cichutkim krokom, jakby ktoś stąpał "na paluszkach". Poczułam strach, ale też specyficzny rodzaj podniecenia - ja sama w obcym miejscu i być może jakiś tajemniczy napastnik. Nie odważyłam się zareagować. Błyskawicznie ten ktoś wsunął się pod kołdrę! - Nie śpisz ślicznotko? – wyszeptał znajomy głos. Rozpoznałam go doskonale. Dyrektor. - Co pan tu robi? - również szeptałam, jakbym nie mogła ...
... krzyczeć. Zimna dłoń dotknęła mego ramienia i zaczęła je głaskać. - Ciii... słodziutka. Ależ mi się spodobałaś! Ręka "zwiedzała mnie", zjechała na biodro. - Nie... proszę... - Co za krągłości! Ależ ty jesteś zgrabiutka! Jak laleczka! Dyrektor suwał dłonią po biodrach, po czym zjechał na uda. - Doskonałe! Mniam! - Panie dyrektorze... na co też pan sobie pozwala... Nic nie mówiąc, wsunął łapę miedzy moje uda, które wówczas natychmiast zacisnęłam. - Jak cudownie się bronisz dziewuszko! Jak ja to lubię! Przełamywać opór takich cnotliwych, acz powabnych dzierlatek! W tym momencie ścisnął mocno moje udo. - Ach...! - wyrwało mi się - proszę przestać... - Ależ jędrne, boskie ciałko! Stworzone specjalnie, żeby je porządnie poprzytulać... Zaciskałam uda i jednocześnie próbowałam odepchnąć jego rękę. Niezrażony tym, znalazł inne lądowisko dla natrętnej dłoni. Mój tyłek! Wsunął prawicę pod delikatny materiał koszulki i zacisnął ją na moim pośladku! - Nie... nie... stanowczo na zbyt wiele pan sobie pozwala... - Anielska pupcia! Duża i kształtna jak marzenie! Sama się prosi, żeby ją wyściskać! Na potwierdzenie tych słów jego łapsko niczym szpony wbiły się w mój zadek. - Auuaaa! - jęknęłam. Bałam się, że mój ton głosu zdradza podniecenie. Tak, byłam już podniecona. Jak cholera! Wręcz chciałam już wtedy, żeby mnie zmacał. Nachalnie po prostu zmacał! - Pyszny kuperek! Jędrniutki! Aż woła o klapsa! - Nie... panie dyrektorze... co pan... ...