Przypadek Michała cz.VII
Data: 03.05.2024,
Kategorie:
Hardcore,
Oral
Autor: Iks
****
W poniedziałek obydwie najstarsze klasy ruszyły na wyczekiwaną wycieczkę do Karpacza. Humory dopisywały, nauka odeszła chwilowo na dalszy plan, a i pogoda zdecydowała się nam sprzyjać. Jako jedna z ostatnich na miejscu zbiórki pojawiła się Wiktoria, co bardzo mnie ucieszyło. Po sporym zamieszaniu przy pakowaniu i wsiadaniu, z niewielkim opóźnieniem ruszyliśmy na podbój Karkonoszy. Autobusy w jednej chwili wypełniły się śmiechem i rozmowami. Gwar niesamowity. Istne targowisko wesołości.
Miałem straszną ochotę porozmawiać z Wiką przed podróżą ale nie było na to szans. Zbyt wiele się działo, Rozgardiasz był potężny. Trzeba było to odłożyć na później. Nie rozmawiałem z nią, od tamtego wieczoru, gdy pojawiła się w moim domu, nakrywając mnie na niezbyt grzecznej zabawie z Anastazją. Liczyłem, że podczas wycieczki uda mi się znaleźć odpowiedni moment na rozmowę. Tak naprawdę, nastawiałem się na dużo więcej, ale postanowiłem nie dzielić skóry na przysłowiowym niedźwiedziu. Nie uszło jednak mojej uwagi, że nim weszliśmy do autokarów, rzuciła w moją stronę znaczące spojrzenie.
Podróż umilałem sobie telefonem i rozmowami z chłopakami. Co pewien czas z przyjemnością obserwowałem panią Anitę. Piękna belferka była w wyjątkowo doskonałym humorze, którego nie psuła nawet moja osoba. Przyjemnie było patrzeć, gdy uśmiechała się i wesoło trajkotała z koleżanką lub dziewczynami z pierwszych siedzeń. Pamiętając o czym mówiła mi Wiktoria, odnotowałem, że była to Laura Banaś ze swoją ...
... świtą.
W Karpaczu zakwaterowano nas w przyjemnym pensjonacie położonym na niewielkim wzniesieniu. Nie był to "Gołębiewski", ale standard był dość wysoki, biorąc pod uwagę, że byliśmy grupą szkolną. Chodziły słuchy, że tatuś Laury okazał się nad wyraz hojny. Chciał wszystkiego co najlepsze dla jedynaczki, a my na tym również skorzystaliśmy. Z trzyosobowego pokoju w którym wylądowałem z Adamem i Szymkiem mieliśmy widok na górską panoramę. Przy odpowiednim wychyleniu i skręcie szyi mogliśmy nawet dostrzec Śnieżkę. Właściwie jej mglisty kontur, bo powietrze nie było tak przejrzyste jak latem. O tym jednak mogliśmy się przekonać dopiero następnego dnia, bo gdy dotarliśmy na miejsce było juz późne popołudnie i ciemno na dworze.
Po rozlokowaniu się w pokojach i zjedzeniu posiłku mieliśmy czas wolny. Liczyłem, że uda mi się pogadać z Wiką, ale moje plany wzięły w łeb. Dosłownie. W pewnym momencie zaczęła mnie boleć głowa. Od wypadku przyzwyczaiłem się, że to się zdarza. Wziąłem tabletkę i walnąłem się na łóżko, by przeczekać pierwszy atak migreny. Ból jednak nie ustępował jak to miało miejsce zazwyczaj. Co więcej, narastał i stawał się nie do zniesienia. Gdy wstałem, aby napić się wody, w jednej chwili świat zawirował mi przed oczami i opadłem na wyrko. To nie było normalne. Zrobiłem piorunujące wrażenie. Wystraszony Szymek pędem pobiegł do nauczycielek, a ja zapadłem się w koszmarny ból.
Wszystkie belferki dostały ataku paniki. Znając historię mojego wypadku, obawiały się o ...