-
Spotkanie. Demon
Data: 08.11.2019, Kategorie: Fantazja historia, bez seksu, Autor: Snow White
PROLOG ONA Był wysoki, bardzo dobrze zbudowany. Jego ciało miało odcień bladości i stali. Jakby był siny z zimna. Był zimny, ale nie aż tak. Jego umięśniona klatka piersiowa unosiła się rytmicznie w oddechu, a powieki drgały jakby coś mu się śniło. Ale on nie śnił, nigdy. Wiedziałam, że oszukuje. Potrzebował spokoju i dlatego udawał, że śpi. Powoli weszłam do pokoju i popatrzyłam na potwora rozciągniętego na całym łóżku. W moim sercu obudziło się coś na kształt czułości z domieszką lęku. Gdybym zobaczyła go gdzieś w ciemnej ulicy, idąc samotnie - dostałabym zawału, to pewne. Ale teraz na moje usta wypełzł tylko ironiczny uśmiech. No cóż w życiu bywa różnie... ON Najbardziej bałem się o nią, o tą wariatkę, która zamiast uciekać z krzykiem na mój widok próbowała pozbierać mnie z chodnika. I jeszcze martwiła się żeby nikt mnie nie zobaczył! Szalona dziewczyna! Ile czasu musiałem przyzwyczajać się do tego, żeby zaakceptować jej wzrok, to spojrzeniem, którym śledziła moją twarz i ciało! Nie ma potwora bardziej strasznego ode mnie! Moja twarz nie jest ludzka! A ona tylko patrzy na mnie z czułością i dotyka blizn na policzku jakby zastanawiała się co za głupoty wygaduje ten niewyobrażalnie piękny, grecki bóg. Kiedy pierwszy raz dotknęła mojego ramienia, odwróciłem się gwałtownie i uderzyłem ją. Nie specjalnie, po prostu ogon niekontrolowany podczas bardzo szybkiego ruchu uderzył ją w brzuch, z taką siła że upadła na ziemie. Gdy tak leżała, a ja ...
... spojrzałem w jej oczy, nie zobaczyłem strachu, tylko żal, że nie chcę jej zaufać. Nie chce oddać się w jej ręce - ale jak mógłbym!? Nie to niemożliwe! SPOTKANIE ONA Pierwszy raz spotkaliśmy się zimą, o tej porze, rok temu. Był straszny mróz, owinięta szalikiem wracałam z pracy. Nie lubiłam chodzić ta drogą, wzdłuż ulicy nie było latarni tylko jakaś budowa i kilka magazynów. Szłam szybko i bezszelestnie. Nagle tuż zza jednego z pustostanów wyłoniła się męska postać, tak mi się wtedy wydawało, mężczyzna był bardzo wysoki, dobrze zbudowany i o dziwo od pasa w górę nagi. Gdy spojrzałam w dół zobaczyłam, że po dłoniach na świeży biały śnieg płynie szkarłatna krew, mnóstwo krwi. Zakręciło mi się w głowie. Stanęłam jak wryta i patrzyłam na niego. Dzieliła nas odległości może 50-70 metrów. On podniósł głowę, jakby dopiero teraz wyczuł moja obecność. Spojrzał mi w oczy - jego błyszczały w ciemności jak u kota, miał wściekle żółte tęczówki, teraz przesłonięte szalonym bólem. Gdy dostrzegł, że nie mam zamiaru uciekać sam chciał zrobić krok w tył, skryć się za ścianą budynku. Ale był za słaby, zachwiał się i upadł. A plama krwi pod jego ciałem robiła się coraz większa. Nie zastanawiałam się dłużej, rzuciłam się biegiem w jego stronę nie przejmując się kim jest ten człowiek i co robi tu nagi i ranny. Gdy wbiegłam między budynki zapadł nieprzenikniony mrok, tutaj nie docierał nawet blask księżyca odbijający się od pokrywy śniegu. Było przeraźliwie ...