Wlascicielka, vol 6: Czarny pies
Data: 12.06.2024,
Kategorie:
BDSM
Autor: Konrad Milewicz
... spędzałam czas siedząc z Aiszą na dwóch końcach kanapy, by oglądać bajki lub próbując czytać stare papierowe książki, gdzie norweskie i angielskie pozycje taty to ułamek kolekcji. Z cyklu rzeczy, których nie mam a chciałabym to jego intelekt. Cola znów ciągnie, pokazując na niego, a potem spogląda na Carmel która posyła jej wściekłą minę. Sunia chowa się za moim ramieniem. Nie wiem, mam ją odepchnąć czy coś?
- Nie bądź śmieszny. - odpowiada mu ściskając mocniej kolbę – Miałeś wyjechać już tydzień temu, z powrotem do swojej Ameryki, Grimery. To twoje prawdziwe nazwisko, prawda?
- Nazwisko matki. Moje to Juniper. - uśmiecha się, na ile pozwala mu ta gęba i jest niezrozumiałe w tej sytuacji – A wasze? Angielskie formy Wiśnia, Czarnodębski? Chińskie – z łatwością wymawia nazwisko mamy, co potrafi tylko ona i tata – a może polskie, po tacie? - tym razem wprawnie korzysta z kociego języka jak Majka, Sara czy Oszka – Tutaj każdy lubi mieć drugą tożsamość. W jednej być przykładnym mężem, ojcem i biznesmenem, w drugiej robić rzeczy nieetyczne dla każdego normalnego człowieka. Prawda, że tak zabawniej? Własna grupka wysterylizowanych suk, fabryki obsadzone psami pracującymi za jedzenie czy hobbystyczne ranczo krówek. Albo się porzuca wymyślne nazwisko, bo twój ojciec był mieszaną przerośniętą przybłędą z kraju komuchów. O tak, wujek uwielbiał o nim opowiadać, gdy Brooke pod stołem dławiła się jego nafaszerowanym viagrą suchym fi... - nie dokańcza – Nie, nie nazywam się ...
... Grimery.
- Nie mów tak o nim. - odzywam się wreszcie – Nie masz prawa! Nie poznałeś go!
- O tak! - odpowiada, tym razem wyszczerzając zęby, ale nawet nie patrząc w moją stronę – Mama Cię kochała, a ja Cię nie znam. Za każdym razem jak ten blond łeb uderzał o blat, twarz przechodziła grymasem zadowolenia, ona ściskała mnie i mówiła, żebym nie słuchał. Twój tata był kimś wielkim, ty musisz być większy. Najważniejsze jednak, byś nie był takim człowiekiem. - znów świszczy oddechem – Może razem policzymy od dziesięciu? Na zero strzelisz. Pamiętaj, tutaj. - unosi dłoń i wskazuje czoło – Spudłujesz, a ja zapomnę, że jesteś moją siostrą.
- Co? - głos Ase brzmi na szczerze zdziwiony, a dłoń minimalnie osuwa się w dół, po czym znów prostuje – Nie prowokuj mnie!
- Jesteś gorsza, niż ten facet wczoraj, który dowodził stadem. - nadal się szczerzy w zadowoleniu – Druga zasada broni. Jeśli kogoś chcesz zabić, strzelasz od razu, jak widzisz cel. Nie ma czasu na pogaduszki. Koleś też o tym zapomniał, a potem był bardzo rozmowny, byle nie skończyć jak swoje kukły, gdy zrozumiał swój błąd. - znów broń osuwa się nieznacznie – Pewnie pan Bond zabierał Cię na strzelnicę, byś umiała się bronić. Spróbowałabyś strzelić jednak w ciało, jest większe i łatwiejsze do trafienia, trudniej się uchylić. Postrzał jest dość bolesny, może uszkodzić organy wewnętrzne. Padłbym i wył z bólu. Już jestem ranny, więc jestem łatwiejszym celem. - rozluźnia ramiona i opiera się o blat za plecami, jakby naprawdę miał ...