1. Lisica


    Data: 14.06.2024, Kategorie: Fantazja legenda, ruda, Autor: rzygacz

    ... jeśli tak ma wyglądać moja śmierć... Jednak próbuje się tłumaczyć:
    
    - Zaczekaj, nie chciałem cię atakować.
    
    Czarne pióro zastyga w połowie drogi. Kocie oczy patrzą na mnie w skupieniu, więc mówię dalej:
    
    - Nie wiedziałem, że to ty. Myślałem, że lis przedziera się przez zarośla, więc cisnąłem włócznią bez zastanowienia...
    
    Lisi ogon machnął w te i z powrotem, jakby usłyszał wzmiankę o sobie.
    
    Zastanawia się dłuższą chwilę, wlepiając we mnie zagadkowe spojrzenie. W końcu podejmuje decyzję. Chowa czarne pióro i... Wyjmuje jeszcze jedno niebieskie. Przysuwa je do moich ust, z wyrazem lekkiego rozbawienia na twarzy. Chwytam pióro zębami, spoglądając na nią z ulgą, ale też pewna dawką niepokoju.
    
    - Czy ten rudy diabeł, który ciągle ociera się o twoje nogi... Czy zrobi tam trochę miejsca dla mnie? - pytam z udawaną nieśmiałością i już na nowo kiełkującym w kącikach ust łotrowskim uśmieszkiem.
    
    Macha gwałtownie ogonem i wybucha głośnym, perlistym śmiechem. Zaczyna wodzić językiem po moim ciele, co prawdopodobnie oznacza zgodę. Jednakże wcale nie śpieszy jej się z uwolnieniem mnie z więzów...
    
    Budzę się rano. W pobliżu nie ma ...
    ... nikogo. Jaki piękny sen...
    
    W trawie obok znajduje dwa pióra - bez względu na to sen pozostaje równie piękny, nie bardziej, nie mniej, jednak w takim razie rozsądnie byłoby nie pozostawać w tym miejscu zbyt długo.
    
    Szkoda, że nie miałem ze sobą fletni. Mógłbym zagrać jej pieśń wodnika. To trudna melodia, za każdym razem, gdy ją gram, w dziwny sposób szarpiąca moimi emocjami, jakby instrument grał na mnie, a nie ja na nim. Ta dziwna muzyka potrafi wydobyć ze mnie głębsze uczucia, i sam w takich chwilach bywam zdziwiony ich istnieniem. Nie chciałbym, by inni widzieli, jak wylewam wnętrzności swojego serca na tą kruchą i ulotną melodię. Ale jej mógłbym zagrać, może odczułaby to samo, zatańczyła wokół, zamiatając powietrze zamaszystymi ruchami puszystego ogna, w tanecznym wirze i zapomnieniu rozbijając nim trudną melodię na mniejsze fragmenty, możliwe do przełknięcia...
    
    Pióra trzeba zanieść na wzgórze, wtedy duchy przodków nie będą mieć za złe, że wracam z polowania bez mięsa. Już widzę w wyobraźni tę minę Ciana, wyrażającą perfekcyjnie udawane zdziwienie: "Jakie śliczne pióra! Gdzie je znalazłeś? Chodź, pokażę ci moją kolekcję." 
«123»