Warto być nauczycielem
Data: 17.06.2024,
Kategorie:
wizyta,
nieoczekiwane,
epizod dramatyczny,
Autor: Indragor
... tych półrocznych korepetycji dwa razy, poza wytrwałością, zaskoczyła mnie pozytywnie. To niby drobiazgi, ale ukazywały ją w innym, bardziej przyjaznym świetle. Otóż w połowie takiej sobotniej lekcji, mniej więcej po dwóch godzinach, zgłodniałem.
– Zrobię coś do jedzenia – powiedziałem do Weroniki – też coś przekąsisz, jakieś kanapki?
– Chętnie, ale ja mogę zrobić – odpowiedziała.
– Nie trzeba, poradzę sobie – rzuciłem uśmiechając się z jej propozycji, równocześnie wstając od stołu.
– Naprawdę mogę, chciałabym... – Weronika też poderwała się na równe nogi.
– Dobrze – odpowiedziałem widząc jej entuzjazm.
Poszliśmy do kuchni, pokazałem jej co gdzie i jak a ona zabrała się za robotę.
– Mogę wziąć pomidorka? – zapytała buszując w lodówce.
– Oczywiście.
– A ma pan żółty ser?
– Chyba tak, poszukaj, powinien jeszcze być – i uprzedzając jej następne ewentualne pytania dodałem – możesz użyć wszystkiego, co znajdziesz.
Feministki pewnie zmieszają mnie z błotem, ale krzątająca się po kuchni dziewczyna z uwagą przygotowująca posiłek, posyłająca co jakiś czas przyjazny uśmiech, to dla mnie naprawdę piękny widok. Widząc, że już sobie poradzi, wróciłem do pokoju. Wkrótce na stole pojawiły się dwie szklanki z parującą herbatą a zaraz po nich dwa talerzyki i talerz z małymi, takimi na pół kromki chleba kanapkami. Na każdej posmarowanej masłem znajdował się koperek i listek pietruszki, a następnie plasterek wędliny i pomidora. Na co drugiej kanapce pod wędliną ...
... był też plasterek żółtego sera. Miałem końcówkę sera, nie starczyło na wszystkie, ale zgrabnie poradziła sobie z tym problemem. Całość prezentowała się znakomicie i smakowicie niczym danie z porządnej restauracji. Sięgnąłem po tą z dodatkiem żółtego sera. Nigdy do tej pory nie jadłem wędliny razem z serem i takimi dodatkami, nie wpadłem na taki pomysł i muszę przyznać, że taka kombinacja bardzo mi posmakowała.
– Tak pięknie podane kanapki smakują o wiele lepiej – skomplementowałem wysiłki Weroniki.
Nie odpowiedziała, ale szeroko się uśmiechnęła wyraźnie zadowolona. Innym razem przyniosła spory kawał sernika. Pochwaliła się, że sama upiekła. Jeżeli to prawda, to trzeba przyznać, że dziewczyna ma talent.
Wchodzę do pokoju nauczycielskiego, a tam akurat tylko wychowawca klasy Weroniki.
– Widzę, że kolega wziął za dupę naszą pyskatą Weronikę Z. – rzucił w moim kierunku z chytrym uśmieszkiem.
Już chciałem zaprotestować...
– Spokojnie – zaśmiał się – to tylko przenośnia. No proszę – kontynuował już poważniej – dzięki twoim korepetycjom „panna pyskata” ma szansę na zrobienie matury. To się chwali, kolego, to się chwali... i to jeszcze za darmo. A dziewczyna nie ma łatwego życia. Ojciec bez pracy, nadużywający alkoholu, matka pracuje jako sprzątaczka, zaharowuje się, aby utrzymać rodzinę i zapewnić córce lepszą przyszłość. No i dzięki tobie teraz ma szansę na tę lepszą przyszłość. – Mijając mnie w drodze do wyjścia poklepał jeszcze po ramieniu dodając z uznaniem: – ...