Gorączka czerwcowej nocy
Data: 25.07.2024,
Kategorie:
Klasycznie,
toaleta,
stadion,
Autor: karpaw
... przeczuwając nadchodzący wytrysk (zrobił to tak szybko i gwałtownie, że wpadł na ścianę za sobą, a w dodatku prawie spadł mu kapelusz), wykonał jeszcze kilka pomocniczych ruchów ręką, skierował prącie w inną stronę – i już wystrzelił strumieniem spermy, z intensywnością jaką nie pamiętał od lat. Miał wrażenie, że razem z nasieniem opuszcza jego ciało adrenalina, którą czuł cały dzień, która władała nim przez te wszystkie godziny, od poranka aż do teraz, a której nie miał wcześniejszej możliwości uwolnić. Teraz wszystko to rekompensował sobie, zalewając jedną ze ścian. Nie pamiętał, by popełnił cokolwiek podobnego w swym dotychczasowym życiu. Martyna patrzyła z uśmiechem, jak stojący przed nią mężczyzna pozostawia po sobie dowody ich obecności; wyglądał na spełnionego i szczęśliwego.
Oparł się, już spokojniej, o ścianę za sobą i zaczął wycierać swoją męskość, jednocześnie krzycząc przekrzykując tłum do Martyny:
- To się nazywa tworzyć przyszłość razem!
Obydwoje się roześmiali. Artur skończył swój mały higieniczny zabieg, po czym rozpoczęli wciąganie spodni. Martyna dodała:
- Tworzyć przyszłość razem, w niekończące się... – urwała, gdyż w tym momencie nastąpiła eksplozja. Wybuch. To tłum wyrzucił z siebie okrzyk radości, najsilniejszy od siedemnastu minut, powodujący, że budynek wokół nich wręcz zadrżał w posadach. Popatrzyli po sobie – ... lato... – dokończyła cicho, tak że Artur mógł domyśleć się ostatniego słowa tylko z ruchu jej ust. Przez chwilę stali niczym ...
... zamurowani... po czym rzucili się w pośpiechu do drzwi.
- Jasna cholera! Nie widzieliśmy! – wykrzyknął Artur, gdy wystrzelili z zajmowanej przez siebie kabiny jak z procy, znajdując się we wspólnej części toalety. Natychmiast pobiegli ku wyjściu z niej, mijając po drodze mężczyznę stojącego przy pisuarze.
- Szlaaag! Akurat teraz! – krzyczał. Zdecydowanie widok mężczyzny i kobiety opuszczających wspólnie kabinę w toalecie był dla niego dużo mniej istotny niż powód eksplozji radości tłumu.
- Współczujemy! Prędko! – Martyna pierwsza dopadła drzwi wyjściowych. Po ich otwarciu, intensywność krzyku tłumu zwiększyła się jeszcze bardziej, niemalże zwalając ich z nóg. Ruszyli po betonowych schodach w górę, jak najszybciej. Było duszno, ale nie zwracali na to uwagi; przeskakiwali po kilka stopni, tak że dziewczynie prawie spadł szalik.
Wreszcie znaleźli się u szczytu schodów; przystanęli na chwilę, pozbywając się zadyszki. Skierowali wzrok przed siebie, gdzie rozpościerało się biało-czerwone, pięćdziesięciopięciotysięczne morze, wrzeszczące ile sił w płucach. Artur i Martyna patrzyli w górę, na ogromny zawieszony pod dachem telebim, pokazujący twarz znanego im doskonale czarnowłosego dwudziestoczterolatka...
- Udało się! Udało! – to jakiś mężczyzna z ich sektora obejmował właśnie w przepływie uniesienia Artura tak, jakby był jego najlepszym przyjacielem, jakby znali się od lat – Mówiłem! – kontynuował, a Artur kiwał głową z uśmiechem – mówiłem że kto, jak nie on! On nas ...