Ankrmonaai (III) Padlina
Data: 07.08.2024,
Autor: AleidaMarch
... mój rozmówca.
- Tak konkretnie to nie - odparłam, opierając się o jego wielkie biurko. - Chyba nawet nie muszę wiedzieć. Ale po zapachu tej substancji sama nie wiem, co mam sądzić - przyznałam szczerze. Uniósł w uśmiechu swoją ostro nachyloną brew.
- Takim ludziom powinno stawiać się pomniki. Szczególnie kobietom - zamknął teczkę i usiadł w obrotowym fotelu przy biurku. Obróciłam się. - Nie zadają niepotrzebnych pytań. Nie próbują dociekać...
- Ano, nie. Mam swoje sprawy.
- Wiesz, że będziesz musiała chwilkę u nas zabawić? - rzekł z nad dopiero co uruchomionego laptopa.
- To znaczy? - zaczęłam przechadzać się po pokoju i oglądać zdjęcia porozklejane na ścianach. Po tym pytaniu przystanęłam.
- To, co słyszysz. Ta walizka to był tylko pretekst.
- Pretekst do czego...? - zapytałam zaniepokojona.
- No wiesz, brakuje nam personelu - odparł. Zaśmiałam się ze swojej głupoty w duchu. Podeszłam do drzwi.
- Nie kłopocz się, zamknięte - rudowłosy gagatek wychylił się z za wyświetlacza. Zaczął stukać w klawisze, co jakąś chwilę rzucając na mnie okiem. Jakby zastanawiając się, czy pasuję do tego, co tam pisał. Mimo wszystko szarpnęłam za klamkę. Zamknięte. Drżały mi ręce.
GDZIE MOJA GODNOŚĆ?
Głowa zwisała mi z krawędzi łóżka. Nad ...
... moim ciałem wisiał jakiś mężczyzna, przypominając nieopierzonego sępa. Pochłaniał swoją ofiarę łapczywie, jakby czekał na ten moment przez dłuższy czas wegetacji. Był dzisiaj trzecim padlinożercą z kolei. Po pierwszym razie straciłam ochotę na stawianie jakiegoś czynnego oporu. Starałam się zamknąć oczy, zagryźć zęby i nie myśleć o tym, jak bardzo mam ochotę rzucić się z czymś ostrym na Pana R. po powrocie. Starałam się wmówić sobie, że to tylko taki element... Gry?
Czwarty śmierdział. Był gruby i rubaszny w pełnym tego słowa znaczeniu. Kazał mi ssać swojego bydlaka przez bite pół godziny. Kiedy wreszcie się spuścił, miałam ochotę na niego zwymiotować. Może wtedy wreszcie by się ode mnie odczepił...
W mojej głowie było milion myśli. Pragnęłam się zatracić, ponieważ rzeczywistość była przerażająco nieprawdopodobna. Wylądowałam w burdelu. Tak łatwo było się tutaj dostać... A najśmieszniejsze i zarazem najbardziej groteskowe było to, że miałam zamiar to wszystko przetrwać i wrócić z podkulonym ogonem, by znów ćpać. Nienawiść do siebie samej była pod znakiem równości z nienawiścią do ogółu ludzkiego, który mnie otaczał. Przy jednoczesnej obojętności do tegoż ogółu. Zawsze musiałam być sprzeczna - inaczej nie zwracałabym na siebie tyle życiodajnej uwagi.