Kochanie, pamiętasz?
Data: 22.08.2024,
Kategorie:
bez seksu,
delikatnie,
Nastolatki
Autor: Eunomia
Kochanie, pamiętasz tamten zimowy wieczór? Przeszliśmy prawie całe miasto rozmawiając o nas. Panował przecież siarczysty mróz, mieliśmy zaczerwienione nosy, podczas naszego spaceru prawie nikogo nie spotkaliśmy, choć jeszcze nie zmierzchało. Chyba ludzie bali się mrozu.
Nie pamiętam tylko przyczyny naszego spaceru. Może chcieliśmy się po prostu przejść? Może dopadły mnie wątpliwości o naszym związku? Tak, to raczej to. Teraz pamiętam to dokładnie.
Przyszłam do Ciebie w okolicach południa. Otworzyłeś mi lekko zdziwiony, bo nie spodziewałeś się mnie. Jednak wyglądałeś tak uroczo! Twoje dosyć krótkie kruczoczarne włosy, dwudniowy zarost idealnie współgrały z ciemnymi oczami i oliwkową koszulą. Byłeś po prostu piękny. W ręku dzierżyłeś jakiś podręcznik. No tak sesja wkrótce miała się zacząć. Nie wiedziałeś jak zareagować, jednak szybko wciągnąłeś mnie do swojego mieszkania, zamknąłeś drzwi i zacząłeś mnie całować, ale ja nie byłam w nastroju na tak wyraziste zachowania. Przede wszystkim nie byłam pewna Twoich uczuć. Od razu to zauważyłeś. Chciałam porozmawiać o naszym związku, bo dopadły mnie pewne wątpliwości. Przecież między nami było siedem lat różnicy! Ja miałam wtedy siedemnaście lat, ty dwadzieścia cztery lata. Byłeś moim pierwszym chłopakiem. W takim wieku to przełom! Kiedy skończyłam mówić o swoich wątpliwościach podszedłeś do mnie, wziąłeś moją twarz w dłonie i czule pocałowałeś w czoło, po czym pociągnąłeś mnie w stronę wyjścia. Poszliśmy na spacer.
Przez całą ...
... drogę trzymałeś mnie za rękę lub obejmowałeś w pasie, jakbyś chciał powiedzieć, że się o mnie troszczysz. Z dumą rozglądałeś się dookoła, jakbyś chciał się mną pochwalić. Zrobiło mi się niezmiernie miło. To było urocze. Raz padał śnieg, raz wychodziło ciepłe słońce, pogoda nam sprzyjała.
Kochanie, pamiętasz, jak to było, gdy wróciliśmy do Ciebie? Wziąłeś ode mnie płaszcz, znikając w kuchni. Usiadłam na kanapie, czekałam na Ciebie. Wkrótce przyszedłeś. W dłoniach trzymałeś dwie lampki czerwonego wina, choć wiedziałeś, że nie piję. Podałeś mi kieliszek, siadając naprzeciwko mnie. Żadne z nas się wtedy nie odzywało, choć patrzyliśmy się sobie głęboko w oczy.
Wtedy zrozumiałam, że spotykając Ciebie doznałam cudu. Byłeś nieziemsko przystojny. Twoja oliwkowa cera, kruczoczarne włosy, ten uśmiech, który dodawał mi otuchy w trudnych chwilach, umięśniony tors, silne ramiona, w których się chowałam, gdy było mi źle – to cały Ty. Uosobienie duchowej radości, spokoju i cierpliwości.
A Ty zawsze mi mówiłeś, że jestem dla Ciebie jak gwiazdka z nieba, że nie widzisz beze mnie swojego życia. I zawsze uważałeś mnie za tę najpiękniejszą. Miałam wtedy długie, sięgające łopatek, brązowe włosy, które nigdy nie chciały być proste, duże brązowe oczy, kształtne usta, bladą cerę. Nie byłam ani za szczupła, ani gruba, ot przeciętna. Nie lubiłam eksponować swoich atutów, ale Ty mnie rozumiałeś. Niejednokrotnie podkreślałeś, że to, co mam najcenniejsze powinnam zachować dla kogoś wyjątkowego. ...