1. Molly (II)


    Data: 20.12.2019, Kategorie: sąsiadka, Zdrada Brutalny sex Nastolatki Autor: Phoenix

    Od krępującej sytuacji z Malwiną minęło kilka dni. Dni, które upłynęły mi na pracy i odbieraniu telefonów od swojej narzeczonej Karoliny, która ciągle przekładała swój powrót do domu na później. Widocznie tak musi to wyglądać – pomyślałem. Tylko czy ja się chce w to pakować na całe życie, za pół roku mieliśmy przecież wziąć ślub. Wszystko już dopięte na ostatni guzik. Sala, fotograf, lista gości, wykupiona podróż poślubna. Tylko czy wciąż mieliśmy oboje z Karoliną ważne bilety na miłość? Coraz częściej się nad tym zastanawiałem mając coraz poważniejsze wątpliwości.
    
    Dziś udało mi się wrócić wcześniej z pracy, więc korzystając z ładnej letniej pogody, wsiadłem na rower i udałem się na przejażdżkę po okolicznych lasach. Narzuciłem dość spore tempo by pozbyć się całotygodniowego stresu z pracy, tak więc koszulka lepiła mi się do ciała cała mokra od potu, ale czułem pełną swobodę, przemykając pośród drzew. Tego było mi trzeba. Znałem te ścieżki bardzo dobrze. Szczególnie upodobałem sobie tą trasę gdyż była prawie dzika, teren do jazdy był dość ciężki, ale mój rower, lekki i z pełnym zawieszeniem był na to w pełni przygotowany. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, wiatr owiewał delikatnie szczyty drzew, byłem sam wśród leśnej gęstwiny. Sam? Czy na pewno? Usłyszałem w oddali odgłos szczekania, krótkiego i urywanego. Cisza. Chyba mi się zdawało. Nasłuchiwałem chwilę i jednak faktycznie gdzieś w okolicy musiał być pies. Zsiadłem z roweru, wytężając słuch podążyłem za ...
    ... szczekaniem. W końcu moim oczom ukazał się biało-brązowy beagle, pies Malwiny, którego poszukiwała od kilku dni. Stał na trzęsących się z wyczerpania nogach, przywiązany do drzewa. Kurwa mać, co tu się dzieje! Kto to zrobił i dlaczego?
    
    - Rocky, Rocky, to ja, nie bój się – delikatnie posunąłem rękę w jego kierunku. Delikatnie ją obwąchał, po czym w jego smutnych, skrzywdzonych oczach odmalował się obraz nadziei. Poznał mnie. Pogłaskałem go delikatnie za uchem, po czym sięgnąłem po zestaw narzędzi do naprawy roweru, wyjąłem metalową łyżkę do wymiany dętki rowerowej za pomocą której udało mi się przeciąć dość gruby sznur, którym pies był przywiązany. Rocky był wyraźnie wycieńczony. Na szczęście zostało mi trochę wody w bidonie (jak to dobrze, że była tam zwyczajna woda, a nie żadne „nowoczesne” wspomagacze), którą wylałem na dłoń, po czym pies łapczywie sięgnął po nią językiem. Już dobrze, zaraz odprowadzimy cię do pani - wziąłem Rocky'ego na rękę, drugą złapałem rower i rozpocząłem kilkukilometrową podróż do domu. Miałem dużo czasu, żeby odpowiedzieć na pytanie, kto mógł zrobić coś takiego ukochanemu psu Malwiny, jednak żadna logiczna odpowiedź mi się nie nasuwała.
    
    Gdy dotarłem do domu, było już prawie ciemno, a wspomnienie dnia rozmywało się w ciemnopomarańczowej poświacie na horyzoncie. Nacisnąłem dzwonek przy furtce sąsiadów i dopiero w tej chwili zdałem sobie sprawę, że nie widziałem młodej sąsiadki, od czasu gdy przyłapała mnie na moich grzesznych zabawach, które oglądała ...
«123»