Maria 2
Data: 02.01.2020,
Kategorie:
Dojrzałe
Fetysz
Autor: tropania
... co? Niby nic tu po mnie? – dokończył pytaniem.
- Jasne – odpowiedziałem – pan spokojnie idzie po tego kwiatka – widziałem, jak go to nawet rozbawiło.
-To do widzenia – powiedział. Ja i Maria odpowiedzieliśmy i pan Maciek wyszedł.
Podszedłem do Marii i pocałowałem ją w usta, rzuciła się na mnie tak łapczywie swoimi i swoim języczkiem, że trochę byłem zaskoczony.
- Na dzisiaj nic tu również po nas – powiedziałem po chwili wytchnienia po tym fantastycznym pocałunku – idziemy do domu, ja mam robotę na chacie i żona mnie zajeździ, jeśli tego nie zrobię – powiedziałem.
- Co to za robota? – zapytała.
- Skrzynki na kwiaty sobie wymyśliła na balkonie – odpowiedziałem i znowu ją pocałowałem. Dossała się do mnie ponownie.
- Maryś, dość na dzisiaj – wyszeptałem.
- Mam prośbę, nie mów do mnie Maryś.
- A jak?
- Na d**gie mam Izabela i tego od zawsze używam.
- OK, ale służbowo musi zostać pani Maria.
- OK – odpowiedziała.
Wyszliśmy, zamknąłem biuro. Pod biurowcem rozeszliśmy się. Po drodze do domu wstąpiłem do sklepu z pościelą, poduszkami, kołdrami, materacami i tego typu pierdołami. Kupiłem dwie grube brązowe narzuty i zostawiłem je w bagażniku.
Przymocowałem te cholerne skrzynki do balustrady, ale widząc, że żona ciągle ma focha od tygodnia, nawet się ucieszyłem. Wieczorem napuściłem sobie wody do wanny (rzadkie u mnie zjawisko) i podczas wylegiwania się w ciepłej wodzie myślałem o dzisiejszych i jutrzejszych wytryskach Marii, tak sobie myślałem ...
... aż do swojego wytrysku.
Zadzwoniłem jeszcze do pana Mariana i zapytałem się o postępy w stawianiu ścianek działowych i czy będzie mu potrzebny jeszcze pan Grześ. Odpowiedział, że nie, więc zadzwoniłem do pana Grzesia i poprosiłem go aby rano nie jechał na robotę, tylko, żeby przyszedł do firmy.
Następnego dnia pierwszy byłem w pracy i otworzyłem biuro. Dwie brązowe narzuty rzuciłem obok swojego biurka. Po chwili przyszła Maria i dała mi soczystego buziaka. Zauważyłem, że dzisiaj nie miała swoich szpilek, tylko bardzo skąpe sandałki na czółenkach. Jej stópki tak prowokowały, że… że… że… słów mi brak. „Cholera jedna celowo to zrobiła.” – pomyślałem.
W samą porę się od siebie oderwaliśmy, ponieważ kilkanaście sekund po niej przyszedł pan Maciek z panem Grzesiem.
- Co to? – zapytał bezobcesowo pan Grześ na widok narzut przy moim biurku. Młody chłopak, w cholerę sympatyczny, inteligentny i zdolny.
- Narzuty na kanapę, dzisiaj ma przyjechać, żeby panowie mieli gdzie przysiąść – odpowiedziałem patrząc się na te dwa stare krzesła, które od wczoraj doprowadzały mnie do rozpaczy.
- O! Superowo – odpowiedział.
- Dobra, panowie jedziemy dzisiaj na Królewiecką. Zobaczymy co tam się ma dziać. Pan Marian stwierdził, że nie jest już pan potrzebny do pomocy, więc pomoże pan panu Maćkowi – powiedziałem do pana Grzesia. Na mój tekst przybili sobie piątki. Nawet mnie to ucieszyło.
Pojechaliśmy, oni jednym dostawczakiem, a ja swoim osobowym. Na miejscu okazało się, że na ...