1. Ostateczne rozwiązanie


    Data: 06.06.2019, Autor: Przeklenstwo

    I stało się. Trzy tygodnie przygotowań i w końcu byłem gotowy do działania. Nie mogłem tego dłużej odkładać. Czas naglił. Liczyła się każda chwila. Wydawało mi się, że przemyślałem wszystko. W Internecie znalazłem stroną o wiązaniu. Prosto i jasno wytłumaczono tam podstawowe zasady. Zakup sznurka był trochę problematyczny, bo to badziewie dostępne w sklepach nie nadawało się. W końcu odkryłem odpowiednie miejsce. Tanio nie było, ale przecież na bezpieczeństwie własnej żony nie będę oszczędzał. Wiązanie trenowałem zacięcie. Poświęcałem temu każdą wolną chwilę. Na początku próbowałem na sobie. W końcu wtajemniczyłem we wszystko Aśkę. Była najlepszą przyjaciółką mojej żony. Początkowo chciała mnie zabić. Później przyznała mi rację. Cierpliwie służyła mi za model. Z każdym dniem robiłem się coraz lepszy. W końcu mogłem wiązać z zamkniętymi oczyma. Nie, nie byłem żadnym mistrzem shibari, nawet nie byłem adeptem. Ale to mnie nie interesowało. Postawiłem na prostotę. Potrzebowałam uruchomić ją na jakąś godzinę.
    
    Wróciła do domu po szesnastej. Wyszła z samochodu i poszła prosto do kuchni. Po drodze zdjęła czarne zamszowe buty, wyciągnęła szpilki z włosów, rzuciła marynarkę na krzesło. Wyglądała zjawisko. Moja piękna żona. Zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia i nadal ją kocham. Po dziesięciu latach bycia razem. Dlatego musiałem to zrobić. Kiedy podeszła do lodówki, by wyjąć sok pomarańczowy, stanąłem za nią.
    
    - Mam dla ciebie małą niespodziankę, kochanie – szepnąłem, ...
    ... obejmując ją w pasie.
    
    Nie protestowała. Kochała niespodzianki. Dała się podprowadzić do kanapy. Zawiązałem jej opaskę na oczach. Ufała mi. Bardzo mi ufała. Zamierzałem to wykorzystać. Lekko uśmiechała się, kiedy wyciągnąłem z torby sznur. Nie mogła go zobaczyć.
    
    - Wyciągnij ręce do przodu – zażądałem.
    
    Była posłuszna. Stała naprzeciwko mnie z wyciągniętymi dłońmi. Jeszcze w tej chwili mogłem wszystko obrócić w żart. Nie, nie mogłem. Nie miałem odwrotu. Cały czas widziałem to pismo. Bałem się. Bardzo się bałem. Ręce mi się trzęsły, kiedy wiązałem je dłonie. Nie podejrzewała nawet, że za chwile...
    
    - Bawimy się w Greya? – zapytała ze śmiechem.
    
    Pieprzona książka na coś w końcu się przydała – pomyślałem sobie.
    
    - Ciiii – uciszyłem ja tylko i przeszedłem do wiązania nóg.
    
    Moja żona cały czas traktowała to jako dobrą zabawę. Nie protestowała. Chciałem być delikatny, ale nie mogłem sobie pozwolić na najdrobniejszy błąd. Jej krzyk mógłby wzbudzić czyjąś czujność. Nie chciałem mieć policji na karku. Podniosłem ją. Była leciutka. Ważyła niespełna 50 kg. Lubiłem jej ciężar. Nadal nic nie podejrzewała. Niosłem ją. Po policzkach leciały mi łzy. Kochałem ją. Nie miałem innego wyjścia. Musiałem to zrobić. Wyszliśmy na dwór. Zimny powiew wiatru sprawił, że zaniepokoiła się, ale ufała mi, cholernie mi ufała. Nawet wtedy gdy wsadziłem ją do samochodu, gdy przypiąłem pasami, siedziała spokojna. Miałem ochotę zawrócić. Wiedziałem, że będzie mnie nienawidzić. Nie miałem innego ...
«12»