Spotkanie w klubie
Data: 07.04.2020,
Kategorie:
delikatnie,
hotel,
klub,
Autor: kathrin
Math to bardzo miły, szarmancki i przystojny facet.
Poznałam go zeszłego lata. Podszedł do mnie w klubie, zapytał się czy może się dosiąść. Zgodziłam się. Postawił mi drinka i rozmawialiśmy. Opowiadał o swojej byłej dziewczynie, która go zraniła. (Może to nie był najlepszy temat na pierwszą naszą rozmowę, ale musiał się widocznie uporać z tym problemem). Później trochę się rozluźniło, gadaliśmy chyba na wszystkie możliwe tematy, tańczyliśmy... lecz to nie był zwykły taniec. Taniec miał to COŚ. Czuliśmy, że między nami iskrzyło. Bezproblemowa rozmowa, pożądanie, to samo poczucie humoru.
Miałam jednak cały czas wrażenie, że jestem tylko marnym pocieszeniem, mimo iż wiedziałam, że mu się podobam. Byłam lekko pijana, zresztą on też, więc i tak liczyła się tylko dobra zabawa.
Klub znajdował się około 60km od naszego miasta. Moi znajomi pojechali do domu. Dzwonili do mnie, ale ja nie odbierałam. Stwierdzili, że mnie po prostu zostawią. Gdy zorientowałam się, że nie mam jak wrócić, Math zaproponował noc w hotelu. Wiem, że to może jest zbyt banalne jednak wtedy wydawało mi się najodpowiedniejszym wyjściem. Nie chciał mnie zostawić samej. Będąc pod wpływem alkoholu nawet nie pomyślałam, że może mi coś zrobić. Zresztą było mi wtedy wszystko jedno.
Został ze mną, zamówił jeden pokój. Weszliśmy do niego. Math włączył muzykę. Poszłam wziąć prysznic. W hotelu mieliśmy możliwość kupienia tylko spodenek kąpielowych - oczywiście męskich. Nie miałam innego wyboru. przebrałam ...
... się, poszłam się położyć. Math po chwili dołączył do mnie. Czuliśmy się lekko skrępowani, jednak komedia, którą oglądaliśmy lekko nas rozluźniła. Przytuliłam się do niego. Głowę miałam na jego ramieniu, a on przycisnął mnie do siebie. Po jakimś czasie zaczął głaskać moje ramie, a ja wtulałam się w niego coraz mocniej.
Uśmiechnął się. Słyszałam to. Przeprosił mnie i wstał. Gdzieś zadzwonił. Po dłuższej chwili ktoś zapukał do drzwi. Obsługa hotelu przywiozła szampana - był on chyba jednak zbędny, w końcu już byliśmy wstawieni, przyniósł także lody - czekoladowo-śmietankowe. Niby nic, jednak ucieszył mnie fakt, że zapamiętał z taką dokładnością co lubię. Nie miałam miejsca aby wcisnąć cały pucharek. Wstałam od stołu, umyłam ręce i oparłam się rękami o parapet. Miasto nocą jest piękne. Cisza, spokój, gdzieniegdzie słychać tylko przejeżdżające auta.
Math wstał. Nie obracam się z nadzieją, że podejdzie do mnie. Podszedł. Objął mnie. Pocałował w szyje. Poczułam motylki w brzuchu. Zrobiło mi się gorąco. Czułam, że się rumienie. Obrócił mnie do siebie, dotknął dłonią mojego policzka. Uśmiechnął się. Chyba je zauważył. Widziałam jak jego źrenicę się powiększają. Widziałam jak spogląda na moje usta. Pocałował mnie. Czułam jak jego ręce z moich bioder schodzą w dół. Każdy jego dotyk odczuwałam z potrójną siłą. Podniósł mnie i posadził na parapecie. Nie przestawał całować. Czułam jak nieśmiało masuje moje uda. I za każdym razem wędrował dłońmi wyżej. Oplotłam nogami jego biodra i ...