1. Dzień na nartach


    Data: 09.06.2019, Kategorie: natura, narty, nieznajomy, Autor: Mirek

    ... Zielonooki rudzielec wiedział co robi. Przyglądała mu się teraz uważnie, raz po raz oblizując lekko obrzmiałe usta... Opanował emocję i przybrał obojętny wyraz twarzy. Jednak chyba nie oszukał zielonookiej, gdyż pochyliła się ku niemu i władczo syknęła:
    
    – Czekaj na mnie na górze.
    
    Znowu przez chwilę poczuł zmieszanie, a przez jego ciało przebiegło drżenie. Wjechał pierwszy na górę i obojętnie stanął przy ogrodzeniu wyciągu. Po chwili wjechali studenci. Rozkrzyczani poganiali swoje koleżanki mówiąc, że to już ostatni zjazd. Zielonooki rudzielec zaczął majstrować przy wiązaniach, a w końcu powiedział, by jechali bez niej, ona wróci do schroniska sama. Po chwili na górze zostali tylko we dwoje, a dziewczyna nie wypowiedziawszy nawet słowa, głową pokazała w stronę lasu. Jechali pośród okiści śniegu wiszących na zmarzniętych drzewach, jednak nie zwracali na nic uwagi. Po chwili ukryci już w gęstym lesie, stanęli. Ona znowu nie wypowiedziała słowa. Odpięła wiązania narciarskie i podeszła do niego. Nie czekając na to, by zdjął narty, zrzuciła rękawicę i przez materiał dotknęła jego członka. Marek już od kilku minut był podniecony, co stwierdziwszy uśmiechnęła się lekko. Rozpięła jego rozporek i wyciągnęła penisa.
    
    - Jaki wielki - powiedziała.
    
    Bezwstydnie, nie patrząc, czy ...
    ... ktoś ich obserwuje, uklękła w puszystym śniegu i zaczęła go ssać. Po chwili przestała, rozpięła i zsunęła spodnie narciarskie. Pochyliła się głęboko do przodu, włosami dotykając niemal śniegu przed jej stopami a następnie wydała krótki rozkaz:
    
    – Rżnij mnie!
    
    Zdążył tylko zobaczyć jej wilgotną, śliską, różową szparkę okoloną wianuszkiem poskręcanych rudych włosków. Dziewczyna była bardzo podniecona. Pulsowała wabiąc go swoją różowością. Marek od pierwszego pchnięcia wszedł w nią do końca i trzymając ją za biodra, rytmicznie zaczął tańczyć szalone tango miłości. W którymś momencie jej cipka zaczęła wydawać niesamowite odgłosy. Odgłosy, które kiedyś by go speszyły, ale teraz już wiedział, że to „nieba znak”. Wiedział, że dochodzi. Zaczęła pojękiwać, najpierw cichutko, a po chwili coraz głośniej. W którymś momencie wygięła się w łuk, a z jej ust rozległ się krzyk. Marek poczuł niesamowity orgazm. Wytrysk prawie rozsadził mu żołądź. Doszedłszy - ciężko dyszał. Dopiero teraz oboje zaczęli czuć otaczający ich chłód.
    
    - Chodźmy - rzekła wciągając spodnie.
    
    - Tak - odpowiedział Marek, żałując, iż ta chwila trwała tak boleśnie krótko.
    
    Zjechali powoli do dolnej stacji kolejki.
    
    - No to cześć - powiedziała dziewczyna.
    
    – Cześć.
    
    Przez chwilę jeszcze widział jej rude włosy… 
«12»