Ala 2
Data: 05.05.2020,
Kategorie:
Fetysz
Autor: tropania
Zgodnie z umową czekałem w domu na SMS-a od Ali. Przyszedł: „Czekam” i to wszystko. Wykąpany, wypachniony zarzuciłem sobie plecak na plecy i zacząłem ubierać moje buty do łażenia po górach.
- Tato wychodzę na pociąg, wracamy w niedzielę wieczorem – wydarłem się do ojca siedzącego w salonie. Według oficjalnej wersji przedstawionej starym wyjeżdżałem z moimi kumplami w Karkonosze i byli uprzedzeni przeze mnie o wyjeździe na weekend.
- Tylko śniadania jedzcie – wydarła się mama znając moje obyczaje.
- Dobra, pa – krzyknąłem i usłyszałem w odpowiedzi radosne „pa” – w końcu zostawiałem im wolną chatę. Wyszedłem, zamknąłem za sobą drzwi na górny zamek i podszedłem do windy. Po chwili przyjechała. Wsiadłem i wcisnąłem dziesiąte piętro – więc zanim wysiadłem wcisnąłem parter. Na dziesiątym piętrze poczekałem aż winda zjedzie na parter i prawie na palcach zszedłem na nasze dziewiąte piętro. Koszmarnie cichutko otworzyłem drzwi mieszkania Ali – czekała w samym szlafroczku frotte - czerwony był z żółtymi aplikacjami. Jej widok w tym szlafroku mnie po prostu rozwalił. Cichutko zamknęła za mną drzwi na zamek typu Yale. Od razu rzuciłem się do całowania Ali. Po chwili odsunęła mnie od siebie.
- Spokojnie, Marek, mamy cały weekend, przygotujmy się najpierw do tych cudowności – powiedziała – chodź do kuchni, bo jak się milczy, milczy, milczy, to apetyt rośnie wilczy – dodała.
Szlag mnie malutki trafił, bo wyczułem, że ma rację. Natychmiast klęknąłem przed nią i rzuciłem ...
... się do lizania odsuniętej przeze mnie spod szlafroka cipusi.
- Chodź do kuchni – rzuciła przez ramię odwracając się ode mnie – a mnie przypomniał się dalszy ciąg tego wiersza:
„Bo gdy się milczy, milczy, milczy,
to apetyt rośnie wilczy
na poezję, co być może drzemie w nas.”
Zdjąłem buciory, plecak walnąłem w kąt przedpokoju i wszedłem do kuchni.
- Siadaj – powiedziała i pokazała mi krzesło. Na stole stały dwie szklaneczki z jakimś płynem, na powierzchni którego pływał lód. Po chwili dotarło do mnie, że to „Żubrówka” z sokiem jabłkowym.
Kiedyś, kiedyś, ze dwa miesiące temu, wpadłem do domu i zastałem moją mamę z panią Alą na psiapsiółkowych pogaduchach przy drinkach.
- Jak chcesz, to sobie zrób i posiedź z nami – powiedziała mama.
- Nie – odpowiedziałem, bo czysta z sokiem pomarańczowym to nie moja bajka była. Wtedy właśnie powiedziałem, że wolę „Żubrówkę” z sokiem jabłkowym. Ala to najwyraźniej mocno zapamiętała.
Ala postawiła na stole popielniczkę i uchyliła okno. Stała przez chwilę przy tym uchylonym oknie odpalając sobie papierosa.
- Łykaj – powiedziała – będzie gorąco - dodała, zaciągnęła się i wypuściła dym za okno.
Wziąłem łyka. Stanąłem obok Ali ze swoim LM-em i też zapaliłem. Podałem jej szklankę, i od razu wypiła połowę. Odstawiłem szklankę i zapaliłem. Paliliśmy sobie w oknie obserwując starą babę z bloku naprzeciwko, która obserwowała nas. Zgasiliśmy papierosy, Ala zamknęła okno i zasunęła firankę. Usiedliśmy przy drinkach. Ala ...