Garsoniera - Alina, cz 1.
Data: 10.05.2020,
Kategorie:
Inne,
Autor: Tomnick
... środku. Jedyny bez promili szedł środkiem ulicy... Wszystkie wypiły nieco przy kolacji, więc były w dobrych humorach, bardziej otwarte niż na co dzień.
*
Tak na marginesie owego spaceru: po powrocie do centrali koledzy opieprzyli mnie, i to solidnie, że to ja (sic!) wyrwałem aż cztery kobiety, w tym tę laskę, Patrycję! Szczególnie jej nie mogli mi darować. Tego było za wiele. Wtedy to ja ich zaatakowałem:
– Przy stole żarliście, kurwa, jakby wszyscy pierwszy raz w życiu sałatkę jarzynową widzieli na oczy! Trzeba było jeszcze do kieszeni napchać!! – darłem się. – Marek rzucił się na przystawki jakby zaraz miały odjechać! – Marek obraził się. – Co, może skrzydełka już miały plan lotu?! A może krewetki spierdalały do hotelowego basenu?! – wściekle spojrzałem na Sebę. – Chlaliście jakby to były zawody w tankowaniu! Naprzeciwko mnie siedziały dwie babki, przy mnie też dwie i żaden nie mógł przesiąść się?! Z boku były wolne miejsca! – Potem dorzuciłem jeszcze kilka ostrych zdań, oni swoich kilka, w końcu ciśnienie zeszło z nas i temperatura ‘rozmowy’ opadła. Więcej do sprawy nie wracaliśmy.
– A ten, hm, było coś z Pati? – Marek jeszcze był urażony uwagą o przystawkach, więc kiedy pytał patrzył gdzieś w bok.
– Nie, nie było. Zapytajcie Patrycję – rzuciłem poddenerwowany. Pokiwali głowami w milczeniu i chyba uwierzyli mi.
– A u was? – zrewanżowałem się.
– Te nasze dwie starsze babki chyba miały ochotę na seks z nami czy z jednym z nas, ale wylazły z tobą na ...
... spacer. A kiedy wróciły, to chyba od razu poszły spać. A ta biuściasta brunetka, Małgosia, ruszyła chyba z nimi. Nikt przecież nie będzie dyżurował w recepcji! – zniechęcony Borys wzruszył ramionami. Słysząc to, spojrzałem na kolegę. Seba unikał mojego wzroku.
– Paweł i ja chcieliśmy poobracać Alinkę, ale wcześniej zerwała się do pokoju z butelką. Nie wiesz może, kto ją stuknął? Miałeś pokój niedaleko – dociekał Marek.
Nie wiedziałem.
*
Z późnego i długiego spaceru nasza ‘piątka’ wróciła po północy. Przed wejściem do hotelu wszystkie podziękowały mi buziakami i nachalnie oraz głośno proponowały jeszcze kawę albo rozchodniaczka. Nachalność objawiała się szczypaniem i klepaniem mojej pupy. Widać, alkohol nadal działał... Olewałem to. Jutro nie będą nic pamiętać. Jednak Patrycja, dwudziestosześciolatka, na pożegnanie zażyczyła sobie jeszcze jedną rundkę spaceru. Więcej chętnych nie było, niestety. Pozostałe koleżanki w minorowych nastrojach zniknęły za recepcją i we trzy poszły... do baru. Po chwili przysiedli się do nich jacyś dwaj faceci. Wyraźnie ucieszyły się ich obecnością. Jeszcze po raz ostatni rzuciłem okiem w ich kierunku. Nasze dwie 46-latki efektownie i zachęcająco prezentowały się w przygaszonym świetle hotelowego baru.
– Chyba nie wzięli ich za dziwki – mruknąłem pod nosem.
Tym bardziej pani Małgosia: brunetka, długie, lśniące włosy, śniada cera, zawsze opalona, 40 lat. W ogóle prezentowała się efektownie. Nawet bez makijażu. Niejeden w biurze o niej ...