Noc zimowa (I)
Data: 24.05.2020,
Kategorie:
klasyczne,
przypadek,
Romantyczne
Autor: MarySue
Był to jeszcze listopad, ale zima w tym roku zdecydowała się przyjść wcześnie – i trzeba przyznać, że nie żałowała impetu. W ciągu kilku dni szary, jesienny krajobraz pokrył się bielą, a chodniki i boczne drogi zamieniły się w niebezpieczne pułapki dla nieostrożnych przechodniów i równie nieostrożnych kierowców.
Agnieszka wiedziała, że to niezbyt rozsądne wracać samotnie o tej porze, ale szkoda jej było pieniędzy na taksówki, a pracę kończyła dość późno. Tak więc maszerowała dziarsko wyludnionym chodnikiem w stronę domu, pocieszając się myślą o chlupoczącej w jej plecaku butelce wina. Zamierzała ją wysączyć przed komputerem – zastanawiała się jaki film wybierze, aby dotrzymał jej towarzystwa. W domu nikt na nią nie czekał, a ta świadomość była dla niej wciąż jeszcze nowa i niezbyt miła.
Po rozstaniu ze swoim narzeczonym została jej gorycz, i dziś właśnie zamierzała ją spłukać swoim ulubionym białym chardonnay.
Usłyszała z tyłu jadący samochód – po chwili minął ją rozklekotany Garbus. Agnieszka zawsze miała słabość do tych autek – nie podobał jej się nowy beetle, ale stary, klekoczący garbus zdecydowanie miał w sobie urok.
Na jej oczach to "urocze" autko wpadło w poślizg i wpakowało się prościutko w imponującą zaspę oddzielającą chodnik po drugiej stronie drogi od ulicy. Ponieważ samochód nie jechał szybko, raczej oczywiste było, że kierowcy nic się nie stało – po chwili wygrzebał się ze środka, i obszedł auto, oceniając sytuację.
Agnieszka, nie zwalniając ani ...
... nie przyśpieszając kroku podeszła do niego.
- Hej, może potrzebujesz pomocy w wypchnięciu tego cudaka? - zapytała na swój zwykły, nieco zbyt bezpośredni sposób.
Kierowca zmierzył ją wzrokiem.
- Chyba żartujesz! - powiedział. - Co może mi pomóc taka mała mucha?
Agnieszka wiedziała, że ze swoimi zaledwie 160 centymetrami wzrostu nie wygląda szczególnie imponująco, ale też Garbus to nie jakieś super wielkie auto.
- Skoro wolisz się męczyć sam, nie ma sprawy – odpowiedziała pogodnie. Odeszła dwa kroki, po czym zatrzymała się, obserwując dalszy rozwój wydarzeń.
- Nie wolę, ale mieszkam niedaleko – odpowiedział równie pogodnie. - Do rana nic mu nie będzie, a jutro przyjdę z kumplem, i we dwóch wytoczymy go bez problemu.
Wzruszyła ramionami.
- Jak sobie chcesz.
Ale dalej stała w miejscu.
Kierowca roześmiał się.
- Skoro nie potrzebuje twojej pomocy, to możemy już zostawić tą kupę złomu. Też mieszkasz w okolicy?
Machnęła ręką w stronę niedalekich bloków.
- Tu niedaleko.
- No popatrz, jesteśmy niemal sąsiadami, a ja cie nie znam – powiedział. - Tak przy okazji, Paweł jestem.
- Agnieszka – odpowiedziała, przyglądając mu się.
Był wysokim i chyba szczupłym chłopcem, na ile mogła go ocenić w zimowej kurtce. Zastanawiała się, ile też może mieć lat. Spod zimowej wełnianej czapki wystawały długie falujące włosy.
- Skoro już wielkodusznie odrzuciłem twoją ofertę pomocy, to może byśmy tak ruszyli w stronę domu - zagaił. - Niezbyt tu ciepło.
- ...