Egzamin Komisyjny Gimnazjalistki
Data: 20.08.2020,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Andrzej
Do nauki nie przykładałam się nigdy. Pech chciał, że do planowanej jedynki z fizyki załapałam też jedynkę z matmy. W perspektywie miałam komisa w sierpniu albo poprawkę drugiej gimnazjalnej. Czułam wściekłość, wiedząc, że mam zepsute wakacje. Byłam w dołku i nawet niezła popijawa u Karoliny nie była w stanie poprawić mi humoru. Odstawiając piwo, ruszyłam do łazienki. Na korytarzu zaczepiła mnie Ewka, starsza siostra Karoliny.
– Kaśka, słyszałam, że masz komis w sierpniu.
– Pierdolić to, zawaliłam fize i matmę.
– U kogo zawaliłaś? U Grochowskiego i Pięknego Zbysia?
– Tak. A czemu pytasz?
– A tak, bo jakbyś miała ochotę pogadać, to może dałoby się to jakoś załatwić.
– Jak?
– Chodź do pokoju. Pogadamy.
U siebie Ewka wytłumaczyła mi, w czym rzecz. Sama dwa lata temu zaliczyła gimnazjum dzięki pomocy obu nauczycieli. Według niej panowie lubili pomagać nieletnim, za to pozbawionym skrupułów, dziewczętom. Jak to w życiu, nic za darmo. Za pomoc w załatwieniu wszystkiego Ewka chciała, bym zgodziła się na trójkąt z jej chłopakiem na jego siedemnaste urodziny. Zgodziłam się bez wahania. Lubiłam się zabawić a perspektywa poprawki lub kiblowania kolejny rok w jednej klasie wydawała mi się o wile bardziej nieprzyjemna niż danie dupy jej chłopakowi i dwóm całkiem przystojnym nauczycielom. Zanim wyszłam, Ewka zrobiła mi jeszcze dwa zdjęcia. Jedno, gdy udawałam niewiniątko, stojąc ze skrzyżowanymi nogami, i drugie w tej samej pozie, ale nago.
Wiadomość od Ewy ...
... dostałam już następnego dnia. Wszystko zostało załatwione. Miałam być wolna w sobotę, między południem a szóstą. Nie było z tym problemu. Starym powiedziałam, że idę na miasto i do kina. Gorzej wyglądała sprawa ze strojem. Białą koszulę, plisowaną spódniczkę i podkolanówki miałam, za to zwykłych bawełnianych majtek nie posiadałam już od dawana. Poradziłam sobie w trywialny sposób. Przed umówionym spotkaniem poszłam do sklepu, kupiłam odpowiednią bieliznę i zmieniłam majtki w przebieralni. Matematyk odebrał mnie z garażu galerii. Pojechaliśmy za miasto, do niewielkiego domku letniskowego w lesie. Fizyk czekał już w środku. W prosty sposób wyjaśnili mi sprawę komisu. Na egzaminie mogłam pisać dowolne bzdury, za to po oficjalnym cyrku miałam przepisać pod dyktando jednego z nich właściwe odpowiedzi, by mogli później podmienić karty. Gdy upewnili się, że zrozumiałam, jak będzie to wyglądało, i że mogę liczyć na trójkę plus na komisie przyszła kolej na zapłatę. Dostałam drinka, a matematyk zaprawił go na moich oczach kilkoma kroplami jakiejś bezbarwnej cieczy.
– Co to?
Zapytałam.
– GHB, mała dawka. Spodoba ci się. Zobaczysz.
– Jeszcze jedno Kasiu. Zabezpieczasz się?
Przytaknęłam, mówiąc, że biorę tabletki. Zadowolony matematyk pogłaskał mnie po policzku.
– To dobrze kochanie. Nie lubię lizać cukierków przez papierek.
Z początku nie czułam jakiegoś specjalnego działania drinku, ale po kilku minutach, liżąc się z nimi, zrobiłam się jakby dobrze pijana. Co ciekawe ...