Sandaly
Data: 09.03.2021,
Kategorie:
BDSM
Autor: Jan brzechwa
Na lotnisku było nieznośnie upalnie. Czekanie przed terminalem było jak przystanek na Saharze. Z tym, że tam mogłeś pogodzić się ze swoim losem, schludność stawiana była na swoim miejscu, a towarzystwo wielbłądów wydawało się ciekawszym towarzystwem niż grupa lotniskowych taksiarzy. Należało mieć nadzieję, że jej samolot nie spóźni się za bardzo a moje ciało nie popłynie w niemiły sposób w tym czarnym podkoszulku (tak, lubię go. Może jest to nad wyraz określenie ale nadaje nieco włoskiego sznytu… przynajmniej w moich oczach). Świeżo od fryzjera, kwiaty w dłoni. Jasne spodnie kupione dzień wcześniej, dla kontrastu. Kurczę, nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie zależało mi na swoim wyglądzie. Ale chciałem jej się podobać. Bardzo. Z zadumy nad własnym wyglądem (do narcyza mi daleko) wyrwały mnie wibracje w kieszeni. Nie lubię dźwięków telefonów. Wibracje nadają wszystkiemu znacznie intymniejszy wyraz. Te znałem już na pamięć. Dwa, krótkie intensywne impulsy „Wylądowałyśmy. Mam nadzieję, że odprawa szybko pójdzie”. Ja też! Przed wejściem zaczęła zbierać się coraz większa liczba osób. Rodzin. Znajomych. Podobnie jak ja zakochanych ludzi. Kiedy w końcu drzwi się otworzyły i zaczęli wychodzić opaleni turyści, krzycząc łamanymi włoskimi pozdrowieniami wiedziałem, że tylko kilka chwil dzieli mnie od niej. Trema! Jak ona zjada. Schowałem się lekko z boku, obserwując z cienia kto wychodzi. Hmmm. A jeśli jej nie poznam? W końcu tyle się nie widzieliśmy. Tłum gęstniał a ja coraz mniej ...
... widziałem. Ponowne, dwa krótkie impulsy „Gdzie jesteś?” Nabrałem oddechu i zacząłem taranować tłum przy wejściu. Uwagę moją zwróciła niepasująca do tłumu postać. Długi czerwony kombinezon wyraźnie odcinał się od wakacyjnego motłochu. W dodatku te kaskadami opadające na dół pleców włosy. Odwróciła się lekko bokiem odsłaniając łagodną linię swojej twarzy. Te usta! Ich nie da się nigdy zapomnieć. Przeciskając się w końcu zbliżyłem się na tyle by poczuć zapach jej opalonej skóry. Uśmiechnęła się niepewnie, chyba nie do końca zdając sobie sprawę co to za chłopak i co od niej chce… w dodatku z kwiatkiem? Pocałunek w policzek rozwiał wszystkie nasze wątpliwości. Czemu policzek? Sąsiedztwo koleżanki nie do końca pozwalało abyśmy znów poczuli się sobą. Szybka wymiana zdań na przywitanie i zarezerwowane tylko dla naszej dwójki spojrzenia. Czas jechać do domu…Pomijając wątek podróży, gdzie odwiedziliśmy całkiem sporo miast po drodze (a miało być bezpośrednio) dotarliśmy do mnie. Tutaj powściągliwość nie miała już sensu i od razu wpadliśmy w miłosny uścisk pełen pocałunków, pieszczot i uśmiechów. Boże jak ona potrafi się uśmiechać i to spojrzenie, które za każdym razem rozbija mnie na miliony atomów. Miłosne napięcie i atmosfera stawała się z każdą minutą coraz większa i elektryzująca, a my rozkoszowaliśmy się przeciąganiem tych chwil w nieskończoność. Chciałem zrobić coś co zapamięta. Planowałem to jeszcze przed jej przyjazdem. Chciałem w końcu pokazać siebie w sposób, który bardzo chciałem ...