Przylapany przez matke 18/25
Data: 25.03.2021,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Lucjusz
Rozdział XVIIIRano byłem zmarnowany. Teoretycznie nie nadawałem się na wyprawę do stołówki (praktycznie też nie za bardzo). Starzy przynieśli mi śniadanie. Jednak mój misterny plan nie wypalił. Ojciec tamtej panienki gadał z moimi starymi. Wrócili cokolwiek wkurwieni.Udałem, że jeszcze nie wytrzeźwiałem.Ponieważ nie byłem jedyną ofiarą wczorajszej eskapady, panny dla naszego wspólnego bezpieczeństwa trzymały się oddzielnie od nas i gdzieś polazły. Resztę dnia spędziłem na regeneracji organizmu.Po wkurwie z ich strony ani śladu, okazało się, że panny nadal bardzo nas lubią, że jesteśmy fajni i w ogóle, i wieczorem, po kolacji, udaliśmy się z naszymi dziewczynami na dyskę do sąsiedniej miejscowości. Nadal się nie parujemy, ale panny (o dziwo trzeźwe) kleją się teraz w tańcu do każdego z nas już jawnie (plus ślina).Na miejscu wynikła ostra poruta, bo miejscowi zorientowali się, że nasze panny jednak są bzykalne, a że zobaczyli, jak się tymi pannami bez krępacji wymieniamy, to sami też chcieli coś ugrać. Raz doszło na sali do przepychanek, potem drugi..., w końcu się ewakuujemy, bo robi się nieprzyjemnie. Tylko że oni już na nas czekali. Doszło do regularnej bijatyki. A wiecie, że miejscowi są solidarni i że jest ich zawsze więcej? „Skąd jesteście?” – padło z tłumu. „Żoliborz, Wola” – krzyczymy. Jest taka zasada, że na wyjeździe nie mówi się, że jesteśmy z Warszawy, tylko z której dzielni. Okazujemy w ten sposób na wyjeździe szacunek dla nieznajomych swojaków. Jak ktoś ma ...
... wiedzieć, będzie wiedział, he, he, reszta nie musi. Okazało się, że jest jeszcze paru chętnych naszych i wzmocnili szeregi. Warszawka walczy dzielnie, ale okazało się, kurwa, że miejscowi to się chyba nigdzie na wakacje nie ruszają. Taką mieli przewagę. Gdy już zaczęliśmy nieźle obrywać, jeden z naszych wyciągnął nóż... Dyska działa w najlepsze, ale my razem z ochroniarzami i świadkami lądujemy w baraku obok, w pakamerze kierownika.Kurwa, co robić? Niezły koniec wakacji i trzeba ratować tego z nożem. Kolesie miejscowi, kierownik dyski miejscowy, ochroniarze miejscowi, publiczność w połowie miejscowa. Wszystko jest na komórkach... No i policja też miejscowa i zaprawiona w akcjach z turystami. I już jedzie. Ktoś wezwał też karetkę, bo trochę krwi jednak było. Robi się naprawdę poważnie. Jest gadka o wykupieniu tego z nożem, bo jak nie, to ancel. Pada niejasna propozycja sporej kwoty, poza tym nie wiadomo, czy nawet tak da się sprawę załatwić, a na zewnątrz rozjuszony tłum.Pakamera pełna, my, świadkowie, kierownik. Czują za plecami argument reszty bywalców dyski. Wyszliśmy w kilka osób na korytarz przed pakamerą i dogrywamy negocjacje, ale jesteśmy prawie spłukani. Negocjujemy my, kierownik i trzech najbardziej zaangażowanych w akcję kolesi z tamtej strony. I jest z nami Hanka, nasza najstarsza panna, dwadzieścia lat, która nieopatrznie dała się przetańcować jednemu z miejscowych. To o nią poszło, znaczy od niej się zaczęło. Poszła z jednym miejscowym w ślinę, potem wróciła do nas, ...