Przypadek Michala cz.X
Data: 03.09.2021,
Kategorie:
Brutalny sex
Autor: Iks
****Od dziś nie lubię stwierdzenia "ironia losu". Dlaczego? Już wyjaśniam.Od rana było sucho i całkiem przyjemnie jak na przedostatni dzień października. Cieszyło mnie to, bo mieliśmy z Wiką obserwować jak Zuza wychodzi na umówione spotkanie. Moja sprytna blogerka, od pół roku szczęśliwa posiadaczka prawa jazdy, pożyczyła na ten dzień autko od tatusia, zdradzając mi swój przebiegły plan. Ja miałam warować pod blokiem Zuzy i pójść za nią, gdy sie pojawi. Gdy okoliczności będą tego wymagały miałem zadzwonić do Wiki, która dalej załatwi sprawę z auta. Lubię filmy sensacyjne, więc zaleciało mi tu znanymi z nich klimatami. Uśmiałem sie, bo po kiego grzyba uczniowie liceum mieliby bawić się w szpiegów obserwując koleżankę ze szkoły. Jednak mina Wiktorii oraz ryzyko popsucia naszych stosunków zdusiły we mnie chęć do dalszego nabijania się z tego projektu.Tylko, że kiedy moja towarzyszka siedziała sobie w samochodzie, ja przytulony do drzewa pomstowałem na strugi deszczu lejące się z wieczornego nieba. Nie miałem parasola, bo nie chciałem się rzucać w oczy. Gdy zadzwoniłem do Wiki, żeby się trochę pożalić, usłyszałem, że to ironia losu. Pieprzyć "ironię losu" i inne zbiegi okoliczności! Chcę żyć w słonecznej Kalifornii!Na szczęście ta ulewa nie trwała długo. Uspokoiła się, przeradzając w niewielki deszczyk. Kwadrans po siódmej zza drzwi na klatkę schodową wyszła Zuza Kownacka. Rozglądając się na boki ruszyła ulicą w stronę centrum miasta. Byłem chyba wystarczająco ostrożny, bo nie ...
... dostrzegła mnie przemykającego w pewnym oddaleniu. Spacer Zuzki nie trwał długo. Zatrzymała się na przystanku autobusowym. Wtedy dotarło do mnie o co chodziło z tym Sienkiewiczem. Miejsce to znajdowało się na ulicy nazwanej imieniem pisarza. Jeśli dalej podróż miał odbyć się autobusem potrzebowaliśmy środka transportu nieco szybszego niż odnóża. W duchu pochwaliłem Wikę za pomysł z samochodem. Zadzwoniłem do niej, by przyjechała jak najszybciej. Podjechała w tym samym momencie, gdy na przystanku zjawiła się Emilka.- Witam panie Bond. - Przywitała mnie, całując w policzek.- Strasznie śmieszne - Uszczypnąłem ją lekko w ramię.Ledwie zdążyłem usadowić się wygodnie w fotelu pasażera, gdy przy chodniku, gdzie stały dziewczyny zatrzymało się znane mi auto. Skoda Fabia siostry pani Anity, a za kierownicą ona sama, we własnej osobie. Zuza z Emilią wsiadły na tylne siedzenie. Samochód ruszył przed siebie. No i kurwa, zrobiło się ciekawie!- Ja pierdzielę - mruknęła Wiktoria. Silnik naszego samochodu ożył i podążyliśmy śladem Skody.Dziesiątki pytań kołatało się w mojej głowie. Musiałem przyznać, że sprawa zaczęła wyglądać coraz bardziej tajemniczo. Po jaką cholerę Grześkowiak spotykała się z dziewczynami w tak konspiracyjny sposób? Ewidentnie robiły coś, czym nie chciały się chwalić. Emocje szarpały mi trzewia. Chciałem wiedzieć, co się za tym kryje.- Tobie też wali tak serducho? - spytała Wiktoria.Na moment odwróciła wzrok od trasy przed sobą. Oczy mojej sprytnej blogerki błyszczały ...