1. "SIEDZIAŁEM OKRAKIEM NA DRABINIE" - częś...


    Data: 30.07.2019, Kategorie: Geje Autor: yake01

    „Kurwa! kurwa!” – jęczałem w myślach. W mojej głowie szalał tajfun. Nie mogłem opanować tego bałaganu.„Co ja zrobię” – zadawałem sobie pytanie. „Przecież to jest początek” – dudniło pod czaszką.
    
    Siedząc bez ruchu, okrakiem na drabinie, zacząłem wpadać w panikę. Film świeżej pamięci zastępował film z kategorii science-fiction. Widziałem te wszystkie twarze otaczające mnie, wykrzywione w kpiącym uśmiechu. Wrzeszczące: „pedał”, „ciota”, „kurwa”, „chuj”, „zboczeniec”, „jebany cwel” i tak dalej . Osaczała mnie moja wyobraźnia, wizjami towarzyskiego piekła, które niebawem tu nastąpi, gdy już wszystkie ściany tego kosmosu, będą wskazywać mnie paluchami. Obraz tej Golgoty pozbawiał mnie oddechu i paraliżował ciało. Sapnąłem ciężko i stwierdziłem, że muszę stąd spierdalać i to jak najszybciej, zniknąć z oczu wszystkim, zaszyć się w pracowni i postarać się wymyślić plan obrony przed tym co może się zdarzyć. Zszedłem z drabiny i postawiłem wiadro z farbą na chodniku koło bramy, złożyłem drabinę i ustawiłem ją za budką wartownika.
    
    – Co tak szybko spierdalasz ? – usłyszałem gulgot Małpiszona.
    
    – Jutro to skończę, dziś muszę wykończyć inne roboty – odparłem z trudem. – To ja spierdalam – dodałem i wyszedłem za bramę, kierując się w stronę pracowni. Znowu usłyszałem charakterystyczny głos Małpiszona
    
    – Ty, a na chuj tu zostawiasz wiadro i pędzle?
    
    Odwróciłem się, faktycznie wiaderko stało pod bramą. Westchnąłem, zawróciłem, zabrałem swoje zabawki.
    
    – Dzięki – wydusiłem ...
    ... krótko z siebie.
    
    – Tyś jebnięty, czy zakochany – szczerząc zęby dorzuciła Małpa. A mnie przeszedł dreszcz przerażenia. Czułem jak pieką mnie policzki, jak tężeje ciało. Pomyślałem, że słyszał monolog Rafała, wygłoszony przy drabinie.
    
    Prawie biegiem ruszyłem w stronę pracowni, uciec z terenu koszar jak najszybciej. Już byłem za zakrętem ogrodzenia i, kurwa, widzę Politruka. „No dupa, jeszcze mi tu jego potrzeba” – pomyślałem. Zasalutowałem.
    
    – Panie kapitanie, idę do pracowni skończyć te dwie duże plansze.
    
    – Janusz, a bramę odnowiłeś?
    
    – No właśnie nie, panie kapitanie, coś się źle czuję, kłopoty z żołądkiem – kłamałem, unikając jego wzroku. Przyglądał mi się tym rybim, martwym, mętnych spojrzeniem, niebieskich szeroko rozstawionych oczu na nalanej twarzy. Taksował mnie i moje zachowanie.
    
    – No, dobra Janusz skończ te plansze. Może padać przez kilka dni, a na poniedziałek musisz odnowić bramę koszarową. Nowy „stary” przejmuje jednostkę. Nie wiem jak to zrobisz ale to musi być gotowe. I jak tak cię boli brzuch to nie siedź za długo pod prysznicem – uśmiechnął się obleśnie, a mnie przeszedł prąd.
    
    – Tak jest, panie kapitanie! – zasalutowałem i każdy poszedł w swoją stronę. Zrobiłem wielkie „ufffff” w myślach.
    
    Zaraz co ten zlew chciał mi powiedzieć? No ładnie, analizowałem, to jednak nie fatamorgana, a to jebany pies. To jednak nie mam zwidów. W końcu wszystko było jasne. Kilka razy relaksując się pod prysznicem miałem wrażenie, że ktoś mnie podgląda. Zawsze było ...
«1234...15»