Ewa, Adam i nie tylko, czyli…
Data: 22.10.2021,
Kategorie:
Dojrzałe
Mamuśki
walentynki,
Anal
alkohol,
Autor: Agnessa Novvak
... za pierwszym razem. Pochyliła się i podniosła największy fragment szkła z rozbitej butelki, trzymający się tylko dzięki etykiecie. „12 ouzo”.
Nie byli specjalnie przekonani, ale podziękowali raz jeszcze za niespodziewane podarki, zamknęli za sobą furtkę i po chwili zniknęli za rogiem. A ona wbiegła do domu, zatrzaskując za sobą drzwi i jak najszybciej zamykając wszystkie zamki. Odetchnęła kilka razy głęboko i przeciągnęła po twarzy wciąż drżącymi rękoma. Nie, niemożliwe! To wszystko jej się przywidziało! Zbyt dużo przeżyć jak na jeden wieczór! Zdecydowanie! Alkohol, awantura, i jeszcze ten cmentarz… Adam Adamem, ale musi wypocząć, bo jest z nią naprawdę źle. Wyszorowała się porządnie, przebrała w koszulę nocną i bez zwłoki poszła w kierunku sypialni.
Przedwcześnie. Pomimo starań, była zbyt roztrzęsiona, żeby tak po prostu zasnąć. Zwłaszcza jedna myśl nie dawała jej spokoju. Przecież to niemożliwe, żeby tak dobrze zapamiętała kształt biżuterii, której nie widziała od czasu, kiedy chodziła do podstawówki! Poza tym nie zgadzała jej się ani fryzura, ani tym bardziej kolor włosów! Nie mogąc dojść do żadnych sensownych wniosków, wzięła telefon i zadzwoniła do jedynej osoby, która mogła jej pomóc.
– starała się mówić jak najspokojniej, ale bez większego efektu.
usłyszała w słuchawce wyraźnie zaspany, starczy głos.
przerwała gwałtownie i raczej mało kulturalnie.
– burknęła.
odpowiedziała wyraźnie nadąsana.
westchnęła. Czyli nie tędy droga.
znów ogarniała ją ...
... panika.
– była coraz bardziej zdesperowana i coraz mniej grzeczna. –
Jedna minuta, dwie, pięć, siedem. W końcu telefon znów ożył.
spytała matka, z mieszanką złośliwości i politowania.
Ostatkiem sił – oraz zdrowego rozsądku – zakończyła rozmowę. Czując rosnącą gwałtownie bryłę lodu w żołądku, schowała się cała pod kołdrą i roztrzęsionymi jak w delirce palcami wybrała numer Adama.
Może i nadal nie do końca wybaczył Ewie, ale w jej głosie było coś takiego, że zrobiło mu się zimno nie tylko od hulającego wiatru. Co prawda ani temperatura, ani oblodzone chodniki nie sprzyjały sprintom, ale w jakiś bliżej niewytłumaczalny nie zaliczył po drodze żadnej latarni.
Wpadł do sypialni nawet nie zdejmując butów. Kiedy wreszcie wyplątał Ewę spod zwiniętej w kłąb kołdry, autentycznie się wystraszył. Blada jak sama śmierć, z przekrwionymi, zapadniętymi oczami, w momencie wskoczyła mu w ramiona, drżąc jak osika.
– odpowiedziała ledwo słyszalnym, łamiącym się szeptem.
– zapewnił ją, chociaż sam wciąż nie był do końca przekonany. – J
Co prawda wszystko co musiał zrobić trwało ostatecznie nieco dłużej niż przewidywał, ale kiedy wreszcie wskoczył pod kołdrę w czystych bokserkach, poczuł że Ewa czuła się już lepiej. Czy raczej mniej źle. Przynajmniej jeśli chodzi o stan fizyczny – oddychała już spokojnie, nie pochlipywała, nie trzęsła się. Co nie zmieniało faktu, że nadal nie wyjaśniła mu ani jednym słowem, co tak właściwie się stało. Nie był też pewien, czy wytrzeźwiała ...