Laura po latach.
Data: 08.12.2021,
Kategorie:
Fetysz
Autor: tropania
3 sierpnia 2019
- Tak, słucham? – powiedziałem podnosząc komórkę – jasne, nie ma sprawy, ale tylko w niedzielę mogę być – posłuchałem trochę, powiedziałem „no, to pa” i odłożyłem słuchawkę.
- Z kim się umawiasz na niedzielę? – usłyszałem pytanie żony.
- Ciotka Laura chce coś przestawić u siebie na chacie – odpowiedziałem.
- Sratatata, blebleble, akurat w niedzielę? – wywaliła swój jad moja żmija domowa.
- A, kurwa, kiedy? To ja mam, kurwa, wolne niedziele, ona ma cały tydzień do dyspozycji! Przypierdalanie ci się włączyło, czy nie zauważyłaś tego drobnego faktu? Kto jej pomoże w środku tygodnia, twój brat?! – wybuchnąłem, nie zważając na syna. Ale ów dzielny dwudziestolatek popatrzył tylko na mnie rozumiejąco-akceptująco.
Po prostu mnie wkurwiła, i to nie pierwszy raz. O dziwo nie odpowiedziała, bo zazwyczaj były półgodzinne kazania i wyciąganie jakichś faktów z epoki brązu.
A epoka brązu coraz bardziej przechodziła w epokę lodowcową. Dziwna chronologia, ale najwyraźniej nie w małżeństwie. To była jej gra – nie podchodzić do mnie, kiedy bardzo wyraźnie daję znać, że mnie wkurwia.
Ciocia Laura w zeszłym roku została wdową. Jechali we czworo. Cała rodzina ciężko przeżyła ten wypadek: wujek Marian zginął, ich córka Kasia
z mężem po kilku dniach zmarli w szpitalu, ciocia Laura trochę utyka i chodzi
o kuli, a wszyscy się pytaliśmy w myślach „jak można było się tak wpieprzyć pod pociąg?”. To był do dupy okres. I tylko ja dla niej w rodzinie zostałem ...
... do pomocy przy przenoszeniu czegoś, co ma więcej niż pięć kilogramów. Raz na tydzień robiłem cioci zakupy i na pytanie „kawusi czy herbatki?” sam robiłem. Po duperele typu chlebuś chodziła sobie sama. Zresztą, czuła się coraz lepiej
i wszystko wskazywało na to, że za pół roku przestanie utykać i używać kuli.
Zgodnie z umową zameldowałem się u cioci Laury o dziesiątej rano, sam sobie otworzyłem, ponieważ miałem klucze.
- Cześć. Dobrze, że jesteś – usłyszałem z kuchni podczas ściągania butów.
- Cześć – odkrzyknąłem, a ciocia wyszła z kuchni.
- Ale fryz – zawołałem na widok jej nowego image’u. Zrobiła się na perłową blondynkę i dobrze z tym jej było.
- Chodź od razu do pokoju – powiedziała, więc ruszyłem za nią zauważając świeżutko zrobione na różowy metalik paznokcie u stóp. Na dłoniach miała takie same. „Ciągle o siebie dba” – pomyślałem.
Pobieżnie rozejrzałem się po pokoju.
- Co ty tu chcesz przesuwać? – zapytałem na widok idealnie ustawionych mebli.
- Nic – odpowiedziała z uśmiechem, a do mnie dotarło, że jest w samym szlafroku. Czy może nawet w szlafroczku, na którym odbijał się fantastyczny kształt piersi. „Nie jedna pięćdziesiątka mogłaby jej pozazdrościć” – pomyślałem i rozsiadłem się w fotelu w przekonaniu, że chce pogadać. Patrzyłem jak nalewa kawę do przygotowanych filiżanek ze stojącego na podgrzewaczu czajniczka i zauważyłem, że mimo swoich siedemdziesięciu lat wciąż trzyma się świetnie, chociaż ostatnie przeżycia dodały jej kilku głębszych ...