1. Miecz


    Data: 11.08.2019, Kategorie: soul calibur, fan fiction, magia, Autor: AFter

    Przeszyty na wylot mieczem Sophitii, Nightmare padł na ziemię. Kawałki jego zbroi rozsypały się wokoło z chrzęstem, a miecz wypadł z ręki. Ostrze potoczyło się po kamiennej podłodze w kierunku krawędzi tarasu. Blondynka skoczyła, ślizgając się po podłodze i w ostatniej chwili udało jej się złapać ostrze Soul Edge, zanim zdążyło ześlizgnąć się w przepaść. Wiedziała, że gdyby tam spadła, to pewnie prędzej czy później znalazłby je ktoś inny i znowu wszystko zaczęłoby się od początku. Nie mogła do tego dopuścić. Musiała dokończyć zadanie i zniszczyć ten przeklęty miecz raz na zawsze. Podniosła go i spojrzała. Szeroka rękojeść świeciła czerwonym światłem, a znajdujące się w jej środku oko przyglądało się blondynce uważnie. Patrzyło prosto w jej oczy. Sophitia odwróciła się. W tym oku było coś niedobrego, jak zresztą w całym Soul Edge. To ono było powodem tego całego zła, cierpienia i śmierci.
    
    Nigdy w życiu się nie bała, walczyła z najpotężniejszymi przeciwnikami i pokonywała ich. Nikt kto stanął na drodze Sophitii, nie zdołał jej powstrzymać. Ale było coś w tym mieczu, co ją niepokoiło. Widziała, co się stało z tym, który nosił go poprzednio. Nie mogła dopuścić do tego, żeby to się powtórzyło. Oddychała ciężko, zmęczona długą walkę, jej piersi podnosiły się i opadały, osłaniane przez cienką, lnianą tunikę. Wstała i trzymając cały czas w rękach miecz, skierowała się w kierunku kamiennego stołu. Położyła na nim przeklętą, żywą broń. Wróciła po swój miecz. Ale gdy wyciągała go z ...
    ... ciała Nightmare, okazało się, że miecz jest pęknięty. Miała w rękach tylko mały ułomek z rękojeścią. Tym nie mogła zniszczyć Soula.
    
    Wróciła do stołu. Oko jarzyło się i poruszało szybkimi ruchami, jakby świadome jej zamiarów i desperacko szukające sposobu ocalenia. Sophitia powoli sięgnęła po rękojeść. Zastanawiała się, jak zniszczyć coś takiego. Musiała znaleźć jakiś przedmiot. Ale w takim razie nie mogła zostawić tego tutaj, bo na pewno ktoś inny by go zabrał. Gdy zacisnęła dłoń na rękojeści Soula, poczuła coś dziwnego. Jakby dreszcze, prąd przeszedł przez jej ciało, od włosów do stóp. Szarpnęła się odruchowo, czując się nieprzyjemnie. Rękojeść świeciła się. Miecz stał się jakby cięższy. Musiała go złapać dwiema rękami, inaczej by wypadł na ziemię. Kiedy druga dłoń zacisnęła się na metalowej rękojeści przeklętej broni, Sophitia poczuła coś dziwnego. Nie mogła puścić miecza. Starała się oderwać od niego palce, ale nie była w stanie. A Soul robił się coraz cięższy. Blondynka była zmęczona walką. Nie mogła dłużej utrzymać się na nogach, upadła na kolana, trzymając cały czas przed sobą przeklęty miecz.
    
    „Puszczaj!” – krzyknęła, a jej głos słychać było w echu w ścianach świątyni. Miecz nie miał jednak najwyraźniej zamiaru jej zostawić. Poruszył się jakby lekko, wsuwając się między jej duże piersi. Sophitia poczuła nieprzyjemny, zimny dotyk przeklętego metalu. Zadrżała, ale jej piersi uniosły się, a sutki zesztywniały. Oko jakby lekko wybrzuszyło się, dotykając jej ciała, a ...
«123»